Jerzy Haszczyński: Koniec złudzeń w sprawie Ukrainy

Referendum w Holandii na temat umowy stowarzyszeniowej między UE i Ukrainą miało być niewiążące, czyli nic nie znaczące. Jednak z małej niderlandzkiej chmury spadł wielki deszcz.

Aktualizacja: 07.04.2016 19:00 Publikacja: 07.04.2016 18:52

Jerzy Haszczyński: Koniec złudzeń w sprawie Ukrainy

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

A powódź, którą deszcz ten wywoła, mocno podtopi wspólnotę europejską. I na dobre odetnie Ukraińcom drogę na Zachód.

Można się na Holendrów oburzać, że głosując na "nie", wykazali się egoizmem i - mniej lub bardziej świadomie - wpisali w politykę Kremla.

Jednak referendum w Holandii to jedynie kolejny etap, prawie ostatni, wznoszenia nowej żelaznej kurtyny na zachodniej granicy Ukrainy. W poprzednich etapach uczestniczyły i inne narody cieszące się przynależnością do instytucji zachodnich - NATO i Unii Europejskiej.

Już przed holenderskim referendum nikt przecież nie zakładał, że w dającej się przewidzieć przyszłości Ukraina znajdzie się w UE czy Sojuszu. Skoro nie ma zgody na stałe bazy NATO w państwach, które od kilkunastu lat do niego należą, to trudno zakładać, by Pakt miał przyjmować nowych członków z tego regionu. Podobnie jest, niestety, z Unią. Mimo że Ukraińcy narażali życie protestując na Majdanie z unijnymi flagami w rękach, Europejczycy nie chcą ich w swoim gronie. Niecały rok temu na szczycie UE w Rydze przed Ukraińcami nie roztoczono nawet najbardziej mglistej wizji przyjęcia do wspólnoty.

O tym, że członkostwo Ukrainy w UE jest nierealne, można było dotychczas wnioskować analizując deklaracje przywódców, takie jak ta z ryskiego szczytu. Teraz już niczego chyba nie trzeba będzie analizować. Po holenderskim referendum formuła "nie dotyczy wizji członkostwa" może się pojawić we wszystkich dokumentach dotyczących porozumień Kijowa ze wspólnotą.

Holendrzy otworzyli nam oczy na to, że majdanowy trud Ukraińców był daremny - nie zakotwiczą na Zachodzie, co utrudniłoby odbudowę imperium rosyjskiego.
 
Holendrzy brutalnie uzmysłowili nam przy okazji, że polska polityka wschodnia poniosła porażkę. Suwerenna, związana ściśle z Zachodem Ukraina - to był cel polskiej dyplomacji od paru dekad.
 
Zaraz może się okazać, że i inne polskie cele są nieosiągalne. Takie jak utrzymanie Wielkiej Brytanii w UE. Brytyjczycy mogą wziąć przykład z Holendrów i w czerwcowym referendum zbuntować się przeciwko Brukseli.

Obawiam się, że gdyby plebiscyty stały się normą w UE, to wspólnota by długo nie przetrwała. Okazałoby się, że dominującym poglądem europejskim jest chęć obrony swojego dobrobytu przed obcymi. Raz są nimi Ukraińcy, raz Grecy, raz Polacy, innym razem - Syryjczycy.

Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami