O oczkach wodnych ostatnio zrobiło się głośno. Swoją sławę zawdzięczają ubiegającemu się o reelekcję prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Pochwalił on rządowe dotacje na budowę oczek wodnych. Okazuje się jednak, że te zbiorniki są słabym sposobem na walkę z suszą. To w gruncie rzeczy tylko ozdoba ogrodu.
Rządowa dotacja
Z rządowego programu „Moja woda” można uzyskać maksymalnie 5 tys. zł dotacji na przydomową instalację, zatrzymującą wody opadowe lub roztopowe. Ubiegać o nią mogą się właściciele domów jednorodzinnych. Taka dotacja może pokryć do 80 proc. kosztów, resztę trzeba wyłożyć samemu. Pieniądze na ten cel posiada Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dzieli je aktualnie między wojewódzkimi funduszami ochrony środowiska i gospodarki wodnej. I to do nich będzie można składać od 1 lipca wnioski o dotację na budowę oczka.
Czytaj też: 5 tys. zł dotacji na oczko wodne - szczegóły programu Moja Woda
Sama budowa oczek jest prosta.
– Oczko wodne do 50 mkw. nie wymaga żadnych formalności budowlanych – nic nie trzeba więc zgłaszać do urzędu. Gorzej z większymi oczkami. Te powyżej 50 mkw. wymagają już pozwolenia na budowę. Oznacza to, że trzeba dostarczyć do starosty lub prezydenta miasta na prawach powiatu projekt budowlany w czterech egzemplarzach, oświadczenie o prawie do dysponowania gruntem, zaświadczenie o zgodności z miejscowym planem, a gdy go nie ma – warunki zabudowy – mówi Mariola Berdysz, dyrektor fundacji Wszechnica Budowlana.