W środę Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalił 180 skarg na decyzję ministra rolnictwa i rozwoju wsi otwierającą drogę spadkobiercom Barbary Grocholskiej do domagania się zwrotu nieruchomości, a tam, gdzie nie jest to możliwe, odszkodowania. Chodzi m.in. o 136 hektarów ziemi. Dziś na tym terenie znajduje się podwarszawska wieś Michałowice: domy jej mieszkańców, ulice, szkoła i przedszkole.
WSA uspokoił obecnych na sali sądowej mieszkańców gminy Michałowice i Raszyn, że ani jego wyrok, ani wcześniejsza decyzja ministra rolnictwa nie oznaczają, że stracą swoje domy.
Sprawa ciągnie się od 2001 r. Wtedy to spadkobiercy rodziny Grocholskich zaczęli domagać się zwrotu majątku odebranego im w 1948 r. na podstawie dekretu o reformie rolnej. Chodziło o stwierdzenie nieważności dwóch orzeczeń wydanych w tej sprawie w 1948 r. przez wojewodę, a następnie ówczesnego ministra. W 2013 r. minister rolnictwa wydał decyzję po myśli spadkobierców, ale dopiero pod wpływem dwóch orzeczeń WSA. W uzasadnieniu swojej decyzji wskazał m.in., że dla tych dóbr przed II wojną światową zostały zatwierdzone plany parcelacyjne, na ich podstawie ziemia rolna Grocholskich miała został podzielona na działki budowlane. Oznacza to, że utraciła ona charakter rolny. Tym samym nie mogła być majątkiem ziemskim, o którym mówi dekret o reformie rolnej i być wykorzystana do realizacji jego celów.
Wielki strach przed zwrotem
W środę 21 września br. WSA zajął się sprawą po raz trzeci. Takiego oblężenia w swojej historii wojewódzki sąd jeszcze nie przeżywał. Razem ze swoimi prawnikami licznie stawili się mieszkańcy gminy Michałowice i Raszyn.
Wszyscy żyją w stresie. Obawiają się utraty swoich domów. Problem dotyczy trzech czwartych naszej wsi – tłumaczył Krzysztof Grabka, wójt gminy Michałowice. – Już od dawna podczas sprzedaży nieruchomości notariusze robią zastrzeżenia w aktach notarialnych, że są one obciążone roszczeniami reprywatyzacyjnymi – dodaje.