Smoleński clip performerki Ady Adu Karczmarczyk (ur. 1985) do niedzieli miał 300 tysięcy odtworzeń, w poniedziałek 100 tysięcy więcej. Mrożek pisał, że kicz to słowiańska specjalność, a Adu występuje ze złotą gitarą w kształcie samolotu i hasłem „Pamięć i nadzieja" na pasku. Śpiewa o katastrofie smoleńskiej, która podzieliła Polskę i Polaków.
Discopolowcom z błogosławieństwem Jacka Kurskiego mogłoby to ujść na sucho. Ale Adu w komunijnym stroju? Przecież sugeruje pojednanie i miłość! Tak jakby symulator lotu pomógł nam uwierzyć, że prezydencka delegacja wróciła z Katynia cała i zdrowa. Jakby nie podzielił Polaków instrumentalizowany przez polityków narodowy dramat.
W finale teledysku widzimy symbole Boga, zaś kostka do gitary, uniesiona przez Adu wysoko, ma biel komunijnego opłatka i kształt serca. Ale może to LSD? Tu łączenie katolickiego z awangardowym myli tropy najskuteczniej. Pytanie tygodnia brzmi: Adu kpi czy śpiewa serio?
Adu to dobry przykład na kłopoty z niejednoznacznością dzisiejszej sztuki, przejęcie artystki przez wykreowaną personę. Każdy ma prawo być zdezorientowany. Prawicę zaskakuje slangowym językiem w mówieniu o religii, zaś lewicę nowoczesną ekspresją, nawiązującą do Madonny, ale i disco polo, które przechwytują hipsterzy. Przypomina parodie Tymona Tymańskiego i jego Kur albo teledyski Doroty Masłowskiej pod szyldem Mister D. A to jeszcze bardziej prowokuje pytania: czy to czasem nie „zgrywa"?
Narodowa rozgrzewka
W tym duchu jest utrzymany cykl „Wielka rozgrzewka narodowa". „Pragnę powitać wszystkich na ceremonii otwarcia Wielkiej Rozgrzewki Narodowej, którą przeprowadzę dla państwa z moimi orłami" – mówi Karczmarczyk wystylizowana jak supermenka, ale taka słowiańska, z blond warkoczem, z godłem Polski na piersiach w stylu przedwojennego nacjonalisty Stanisława Szukalskiego, o którym film zrobił Leonardo DiCaprio.