Scorpions – 50 lat na scenie

Po 50 latach pracy przychodzi czas na refleksje. Kultowych, rockowych Scorpionsów też one dopadły. – Starość gwiazd rocka pozbawiona jest gracji, chyba że w porę zejdą ze sceny. Pytanie, co znaczy w porę? – pyta retorycznie Peter Amend, menedżer zespołu.

Aktualizacja: 17.06.2016 19:36 Publikacja: 17.06.2016 19:30

Foto: Planete+

Stuminutowy niemiecki dokument opowiada o długiej karierze niemieckich legend hard rocka, która rozpoczęła się w końca 1965 roku i przetrwała wiele dziejowych zawirowań. Twórcy filmu towarzyszyli Scorpionsom w półtorarocznej trasie „Final Sting”, która w zamierzeniu miała być trasą pożegnalną. Seniorzy, czyli najstarsi członkowie zespołu, nie czują się jednak seniorami i mówią, ze świat w ich oczach się nie zmienił.

Jako jeden z pierwszych zespołów rockowych Scorpionsi grali wszędzie, gdzie dało się podłączyć sprzęt – także w egzotycznych zakątkach Azji. Pierwsza trasę do Japonii odbyli w 1978 roku, a widzowie zobaczą jej filmowe fragmenty. W 1979 roku po raz pierwszy pojechali do USA.

Byli też w ZSRR przed pieriestrojką – trasa przewidywała 21 miast, dotarli nawet do brzegów zimnego jeziora Bajkał, w którym się wykąpali – co zarejestrowała kamera. Kiedy wydali rosyjską wersję „Wind of Change”, zaprosił ich do Moskwy Michaił Gorbaczow. I bardzo się tym stresowali – jak wspominają. Występowali też z Berlińskimi Filharmonikami, choć obawiali się, czy podołają temu zadaniu. Podołali.

Za głównego inżyniera kapeli i jej wizjonera uważany jest Rudolf Schenker. – Jak medytuje – nie wolno mu przeszkadzać, bo wtedy traci wątek – ujawniają koledzy z zespołu.

Marzyli o występie w paryskiej hali Bercy mieszczącej 19,5 tys. widzów. Bilety zostały wyprzedane, a gdy spełnienie było na wyciągnięcie ręki, dzień przed koncertem musieli odwołać występ, bo rozchorował się Klaus Meine, wokalista. A takie sytuacje, kiedy to koncert zdarzyły się w czasie całej ich kariery tylko trzykrotnie.

Opowieści o koncertowym życiu nie są cukierkowe. – Mama zmarła w czasie trasy, nie mogłem pojechać na pogrzeb, bo zostało jeszcze pięć występów – wspomina jeden z członków zespołu.

Jest też w tej filmowej opowieści o Scorpionsach o tremie, strachu przed niemożnością dalszego śpiewania, poczuciu wolności. O emeryturze też, choć padają i takie słowa: „z końcem sztuki kończy się życie artysty”.

Powodzenie koncertów i entuzjazm fanów spowodowały przedłużenie trasy pożegnalnej o pół roku. Pożegnalnej? To pytanie pozostaje wciąż bez odpowiedzi.

Premiera niemieckiego dokumentu „Scorpions – 50 lat na scenie” w sobotę 18 czerwca o godz. 22 w Planete+.

Stuminutowy niemiecki dokument opowiada o długiej karierze niemieckich legend hard rocka, która rozpoczęła się w końca 1965 roku i przetrwała wiele dziejowych zawirowań. Twórcy filmu towarzyszyli Scorpionsom w półtorarocznej trasie „Final Sting”, która w zamierzeniu miała być trasą pożegnalną. Seniorzy, czyli najstarsi członkowie zespołu, nie czują się jednak seniorami i mówią, ze świat w ich oczach się nie zmienił.

Jako jeden z pierwszych zespołów rockowych Scorpionsi grali wszędzie, gdzie dało się podłączyć sprzęt – także w egzotycznych zakątkach Azji. Pierwsza trasę do Japonii odbyli w 1978 roku, a widzowie zobaczą jej filmowe fragmenty. W 1979 roku po raz pierwszy pojechali do USA.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone