Ochrona zdrowia daleko od Europy

Wszystkie partie uznają sprawy zdrowotne za najważniejszy punkt kampanii. Pora, by polski system zbliżył się do standardów unijnych – apelują eksperci i pacjenci.

Aktualizacja: 23.09.2019 18:41 Publikacja: 23.09.2019 18:12

Inwestycje w ochronę zdrowia bardz szybko się zwracają – przekonują ekonomiści

Inwestycje w ochronę zdrowia bardz szybko się zwracają – przekonują ekonomiści

Foto: Rzeczpospolita

Na pilną potrzebę zmian w ochronie zdrowia wskazują wyniki licznych badań opinii publicznej, które pojawiają się przed wyborami. Polacy oczekują nie tylko skrócenia kolejek do specjalistów i zabiegów, ale dostępności do nowoczesnych terapii. Zauważają też konieczność zwiększenia nakładów na publiczną ochronę zdrowia.

Straty coraz większe

Oczekiwania wyborców znalazły odzwierciedlenie w programach partii – Koalicja Obywatelska postuluje stworzenie ponadpartyjnego, wieloletniego paktu dla zdrowia, realizowanego bez względu na to, jakie ugrupowanie jest przy władzy, Lewica podkreśla konieczność szybszego zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia niż założone w PKB 6 proc., a PiS, po inwestycji w kadry medyczne, chce wzmocnić nadzór nad obrotem lekami, powołując Urząd Nadzoru Lekowego.

– Jeden sukces już odnieśliśmy – właściwie wszystkie partie uznają zdrowie za sprawę priorytetową w kampanii – mówił podczas sejmowej konferencji eksperckiej „Jak uleczyć polski system ochrony zdrowia" prof. Tomasz Grodzki, senator, minister zdrowia w gabinecie cieni PO.

Podczas spotkania w Sejmie parlamentarzyści, przedstawiciele najważniejszych instytucji publicznych i eksperci próbowali postawić diagnozę procesu chorobowego, który toczy polską ochronę zdrowia, i zastanawiali się, jak ją uleczyć.

Jak podkreślała posłanka PO i moderatorka spotkania Elżbieta Stępień, prawidłowe funkcjonowanie systemu to wymierne skutki i korzyści dla krajowej gospodarki: wzrost PKB, zwiększenie konsumpcji, zmniejszenie wydatków związanych ze świadczeniami specjalnymi, np. rentami, oraz mniejsze obciążenie pracodawców. Tłumaczyła, że w 2024 r., gdy inne kraje Unii Europejskiej będą przeznaczać na zdrowie 10 proc. PKB, Polska osiągnie dopiero 6 proc., co plasować ją będzie w ogonie Europy. – Za mało przeznaczamy na nowoczesne i skuteczne terapie, które są standardem leczenia w UE, a dla polskich pacjentów są często niedostępne. Tylko 0,3 proc. leków refundowanych to leki innowacyjne zarejestrowane po 2009 r. – podkreślała posłanka.

O tym, że na problem należy spojrzeć w perspektywie długiego okresu, mówiła prof. Ewelina Nojszewska z Katedry Ekonomii Stosowanej SGH, która przedstawiła najnowszy raport z badania sytuacji finansowej szpitali powiatowych. Wynika z niego, że aż 92 proc. szpitali tego typu zakończyło I połowę 2019 r. ze stratą, która na koniec roku może sięgnąć średnio 5,2 mln zł dla każdej placówki. – Potrzebny jest cel i strategiczna wizja, jak do tego celu dojść. Zamiast patrzeć na dramatyczne wyniki finansowe, powinniśmy dążyć do skuteczności klinicznej i efektywności ekonomicznej – podkreślała.

Główny ekonomista ZUS Paweł Wojciechowski zauważył, że inwestycja w ochronę zdrowia zwróciłaby się po wielekroć, bo dziś 95 proc. niezdolności do pracy wynika właśnie ze złego stanu zdrowia. A dyrektor Departamentu Zdrowia w NIK Piotr Wasilewski podkreślał, że do najważniejszych zmian w zakresie samej opieki nad pacjentem należy wprowadzenie systemu oceny jakości świadczeń.

O sytuacji pacjentów w polskim systemie mówiła m.in. rzecznik Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych Aleksandra Rudnicka. Chwaląc dotychczasowe rozwiązania poprawiające sytuację chorych nowotworowo, tj. wprowadzenie pakietu onkologicznego, również zwróciła uwagę na brak dostępu do najnowocześniejszych leków. – Ustawa refundacyjna powinna gwarantować środki na innowacyjne terapie. Należy w nie inwestować pieniądze zaoszczędzone na lekach biopodobnych. Część funduszy mogłaby pochodzić ze zwiększenia środków z akcyzy tytoniowej – dodała.

Andrzej Jastrzębski ze stowarzyszenia EcoSerce zgodził się, że skoro pieniędzy w służbie zdrowia jest za mało, nie należy interpretować dodatkowych środków na ochronę zdrowia jako dosypywania pieniędzy, a raczej wprowadzenie pewnej normalności.

Sporne nakłady

Trudną sytuację pacjentów z chorobami rzadkimi podkreślała Dorota Korycińska, prezes Stowarzyszenia Pacjentów z Chorobą Recklinghausena i Innymi Schorzeniami z Grupy Fakomatoz Alba Julia. Jak mówiła, dziś pacjenci muszą walczyć z decydentami o dostęp do leczenia. A Dagmara Samselska z Unii Stowarzyszeń Chorych na Łuszczycę dodała, że organizacje pacjenckie muszą pomagać pacjentom i być niejako protezą dla systemu ochrony zdrowia. Wobec tak poważnych problemów pacjenci i eksperci zastanawiają się, dlaczego zdrowie tak późno stało się tematem kampanii wyborczej. Temat, którego zabrakło w przedstawionej w lutym „piątce Kaczyńskiego", zaczął się pojawiać w deklaracjach politycznych dopiero z początkiem maja.

Wówczas dostęp do ochrony zdrowia na europejskim poziomie zapowiadał w programie wyborczym KE do europarlamentu Grzegorz Schetyna. Poprawa sytuacji ochrony zdrowia była też elementem „sześciopaku Schetyny" zaprezentowanego podczas lipcowego forum programowego KO. Zapewnienia o potrzebie pilnych zmian wybrzmiewały też w deklaracjach innych partii opozycyjnych – Marek Kos z PSL zapewniał podczas czerwcowej debaty „Rzeczpospolitej", że już dziś państwo powinno zwiększyć nakłady na ochronę zdrowia do 6,8 proc., czyli minimum zalecanego przez OECD. Wiosna deklaruje nawet 7,2 proc., a partia Razem – 8 proc. PKB.

– Obecny rząd zwiększa nakłady na ochronę zdrowia w dwukrotnie szybszym tempie, niż robili to nasi poprzednicy – mówi wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. – Ten wzrost będzie się utrzymywać wedle jasnej ścieżki zawartej w porozumieniu z lekarzami rezydentami z lutego 2018 r. Poza tym wartości wskazane w ustawie to wartości minimalne, a przykład tego roku pokazuje, że gdy tylko są możliwości, wydatki na ochronę zdrowia przekraczają zakładany plan. Tylko w tym roku są one aż o 5 mld zł większe – dodaje minister Janusz Cieszyński.

Jednak analitycy są zdania, że 6 proc. PKB nie zaspokoi potrzeb starzejącego się społeczeństwa, czytamy m.in. w raporcie firmy badawczej IQVIA. Jak tłumaczą analitycy, mimo że Polska stopniowo zwiększa nakłady do 6 proc. w 2024 r., to według metodologii n-2 poziom wydatków na zdrowie obywateli pozostaje poniżej średniej europejskiej. W efekcie Polacy żyją krócej i w gorszym zdrowiu niż pozostali Europejczycy.

Pilną potrzebę zmian w finansowaniu i organizacji systemu ochrony zdrowia wskazywała w lutym Najwyższa Izba Kontroli, przyznając wprost, że „konsekwencje niedofinansowania ponoszą pacjenci".

Pytanie o to, kiedy polski system wejdzie do Unii Europejskiej, najbardziej nurtuje pacjentów. Przejawem nastrojów społecznych jest petycja Fundacji Kochajmy Dzieci, którą podpisało ponad 20 tys. osób. „Apelujemy do polityków wszystkich partii o zwiększanie nakładów na polski system ochrony zdrowia. (...) Warto podjąć wyzwanie i doprowadzić do stanu, w którym system ochrony zdrowia jest nowoczesny i charakteryzuje się wysoką jakością usług dla pacjentów – wszystkich Polaków" – czytamy w petycji dostępnej na stronie internetowej petycjeonline.pl.

Na pilną potrzebę zmian w ochronie zdrowia wskazują wyniki licznych badań opinii publicznej, które pojawiają się przed wyborami. Polacy oczekują nie tylko skrócenia kolejek do specjalistów i zabiegów, ale dostępności do nowoczesnych terapii. Zauważają też konieczność zwiększenia nakładów na publiczną ochronę zdrowia.

Straty coraz większe

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"
Nauka
Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?
Nauka
Niesporczaki pomogą nam zachować młodość? „Klucz do zahamowania procesu starzenia”
Nauka
W Australii odkryto nowy gatunek chrząszcza. Odkrywca pomylił go z ptasią kupą
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Nauka
Sensacyjne ustalenia naukowców. Sfotografowano homoseksualny akt humbaków