Gliwicka prokurator, zamykając śledztwo w sprawie imprezy neonazistów w wodzisławskim lesie, nie dopatrzyła się winy dziennikarzy TVN. Uznała, że brali w niej udział w ramach tzw. prowokacji dziennikarskiej. To góra, czyli katowicka prokuratura regionalna, w ramach nadzoru nad śledztwem nie zgodziła się na umorzenie wątku reporterów. Materiały dotyczące roli reporterki oraz operatora telewizji miał ocenić nowy „doświadczony prokurator". Zarzuty chciał postawić operatorowi w zaledwie... trzy dni od wszczęcia śledztwa.
„Sitas" jak królik z kapelusza
Śledztwo do 31 października prowadziła prok. Agnieszka Marcińczyk z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Obecnie przygotowuje plan aktu oskarżenia – pięciu uczestnikom za publiczne propagowanie neonazizmu grozi do dwóch lat więzienia. Głównemu organizatorowi Mateuszowi S. o pseudonimie Sitas – aż do ośmiu, bo w jego domu znaleziono nielegalną broń.
Śledztwo prok. Marcińczyk cały czas nadzorowała Prokuratura Regionalna w Katowicach. Dziś okazuje się, że już od 2 lutego (a więc po tygodniu od zatrzymań w gliwickim postępowaniu) prowadzi ona swoje własne śledztwo dotyczące podżegania do propagowania ustroju nazistowskiego – nakłaniania mieliby rzekomo dokonać dziennikarze TVN.
Jednak sprawa ta wyszła na jaw dopiero trzy tygodnie temu, kiedy informację opublikował jeden z prawicowych portali, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro potwierdził „rewelacje". „Czynności dowodowe (...) przyniosły potwierdzenie ustaleń związanych z dostarczeniem kwoty pieniędzy " – przyznał Ziobro.