O zaginięciu dziennikarza telewizji Biełsat poinformował Aleksy Dzikawicki. W rozmowie z Polsat News wicedyrektor telewizji powiedział, że redakcja nie ma z mężczyzną kontaktu od trzech dni. - Bardzo się obawiamy, że pod pretekstem protestów został zatrzymany w ramach zemsty - podkreślił.
Dziennikarz swój ostatni materiał poświęcił związkom Łukaszenki z kobietami. Pisał między innymi o działalności agencji modelek, z której przed laty werbowano kobiety na nieformalne spotkania z prezydentem Białorusi. W materiale wskazano również, kto może być matką nieślubnego syna prezydenta Białorusi. Telewizja Biełsat twierdzi, że mogło to „rozwścieczyć władzę”.
W rozmowie z Polsat News Dzikawicki mówił także o obecnej sytuacji na Białorusi. - Problem polega na tym, że wyłączony jest internet w kraju i wielu ludzi nie wie, co się dzieje w Mińsku. Nie wiedzą, że zginął człowiek - powiedział i dodał, że dostał "wiele SMS-ów od osób z Białorusi z pytaniem, o aktualną sytuację w kraju”.
W niedzielę wieczorem w Mińsku, Grodnie i w innych miastach Białorusi (łącznie w ok. 30) doszło do protestów po tym jak ogłoszono wyniki badań exit poll po przeprowadzonych 9 sierpnia wyborach prezydenckich. Wyniki te wskazywały, że wybory prezydenckie z poparciem blisko 80 proc. wyborców wygrał ubiegający się o szóstą kadencję na stanowisku prezydenta Aleksandr Łukaszenko. Oficjalne wyniki wyborów podane przez białoruską CKW w poniedziałek rano dały Łukaszence jeszcze większą przewagę - według tych wyników uzyskał w wyborach 80,23 proc. głosów.
Cichanouska, nie uznała wyników wyborów i ogłosiła, że w rzeczywistości to ona jest zwyciężczynią, a wybory zostały sfałszowane. Następnie poinformowała o złożeniu protestu wyborczego.