„Ukraińskie samoloty ostrzeliwują cały czas nasze pozycje" – mówił „wiceminister obrony Ługańska" Oleg Bugrow w rozmowie nagranej przez SBU 14 lipcu 2014 roku. „Mszczą się za samoloty (11 i 13 lipca ukraińskie lotnictwo straciło dwie maszyny – red.), ale już tylko parę dni zostało, u nas już jest Buk i w ch... będziemy ich zestrzeliwać" – odpowiadał jego rozmówca o pseudonimie „Orion".
To jego właśnie najpierw grupa Bellingcat, a potem SBU zidentyfikowały jako generała GRU Olega Iwannikowa.
17 lipca 2014 roku zestaw rakiet przeciwlotniczych Buk, którym tak chwalił się „Orion", zestrzelił malezyjski samolot pasażerski lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur. W boeingu zginęło 298 osób, w tym 80 dzieci.
Według SBU Iwannikow był odpowiedzialny za sprowadzenie „Buka" z Rosji, a potem za zwrócenie go. Macierzystą jednostką maszyn była rosyjska 53. Brygada Rakietowa z Kurska. Z nagrań, jakimi dysponuje służba bezpieczeństwa, oraz z dokumentów Wspólnego Zespołu Śledczego (JIT – stworzonego przez Holandię, Belgię, Ukrainę, Australię i Malezję) wynika, że „Orion" znajdował się latem 2014 roku na linii frontu, jego rozmówcą zaś „na tyłach" był niejaki „Delfin". To ten ostatni załatwił wypożyczenie zestawu rakietowego. Bellingcat uważa, że osobą, która kryła się za tym pseudonimem – a która wydawała rozkazy „Orionowi" – był główny inspektor rosyjskiego Centralnego Okręgu Wojskowego, generał Nikołaj Tkaczew. „Delfin" rzecz jasna cały czas znajdował się na terenie Rosji.