W poniedziałek napisaliśmy, że Kazimierz Kujda, odwołany w ubiegłym tygodniu prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska  za współpracę z SB do złożonego wniosku o autolustrację nie dołączył wypełnionego oświadczenia lustracyjnego choć został do tego wezwany w trybie pilnym przez prokuratora IPN. Bez oświadczenia sąd odrzuci jego wniosek i procesu autolustracyjnego nie będzie.

Dziś sąd poinformował nas, że Kujda dosłał oświadczenie lustracyjne w którym zaprzecza współpracy z SB. Takie stanowisko prezentował również w najnowszym numerze „Sieci”.
Teraz Sąd oceni czy jego zachowanie wypełnia znamiona współpracy. Za kłamstwo lustracyjne grozi nawet 10-letni zakaz piastowania funkcji publicznych.

Kazimierz Kujda, jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego (kierował spółką Srebrna - imperium medialno-deweloperskiego partii i szefował Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej) od 1979 r. był zarejestrowany jako tajny współpracownik o pseudonimie Ryszard. Jego teczka zawiera 105 stron raportów i donosów a część materiałów pisał własnoręcznie Kujda. Jest w niej także zobowiązanie do współpracy. Współpracę z SB Kujda przerwał ostatecznie w 1987 r. ze względu na „brak możliwości wywiadowczych i kontrwywiadowczych”.

Kujda tuż przed ujawnieniem zawartości jego teczki zapewniał nas że "nigdy nie był tajnym współpracownikiem SB”. Kilka godzin później w oświadczeniu przyznał, że „popełnił błąd”ale „nikomu nie zaszkodził”.

Teczka agenta Ryszarda w 2002 r. trafiła - decyzją szefa ABW - do zbioru zastrzeżonego (w czasach rządu Leszka Millera).  Nie wiadomo co było tego powodem - do „zetki” - miały trafić wyłącznie dokumenty organów bezpieczeństwa PRL, które były ważne dla aktualnego bezpieczeństwa państwa np. osób, które współpracowały ze służbami III RP.
Materiały archiwalne Kazimierza Kujdy - zostały przeniesione ze zbioru zastrzeżonego do ogólnego już w czerwcu 2016 r. a „opisy materiałów archiwalnych zostały opublikowane w Inwentarzu Archiwalnym IPN 4 lipca 2018 r. Media zainteresowały się jego osobą po tym jak został nagrany na jednej z taśm Gerarda Birgfellnera i opublikowane przez „GW”.