Mandaty nałożone przez PIP są najniższe z możliwych, ale zarząd ich nie przyjął. – Odwołamy się od tej decyzji. To, że nie było zgody związków zawodowych, nie przesądza o legalności tego zwolnienia – mówi dyrektor komunikacji korporacyjnej w Locie Adrian Kubicki.
Czytaj także: "Szef LOT: Związkowcy prowadzili do unicestwienia firmy".
Powodem zwolnienia Żelazik był jej mail, w którym zagrzewając kolegów i koleżanki do strajku, informowała m.in. o kupnie rac i nawoływała do przyniesienia butelek z benzyną. Szefowa związku wyjaśniała później, że to był żart.
PIP uznała, że zwolnienie Moniki Żelazik odbyło się niezgodnie z przepisami regulującymi zasady zwolnienia dyscyplinarnego, bo działacze związkowi są pod szczególną ochroną. – W ocenie przeprowadzających kontrolę inspektorów pracy z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie doszło do naruszenia przepisów dotyczących rozwiązania stosunku pracy z panią M.Ż., w związku z czym wszczęto postępowanie wykroczeniowe i skierowano do sądu wniosek o ukaranie zarządu LOT. Sąd rozstrzygnie o racjach stron – mówi rzeczniczka Głównego Inspektora Pracy Danuta Rutkowska.
PIP stwierdziła również nieprawidłowość w działalności spółki LOT Crew, która zatrudnia pilotów i personel pokładowy po czym wynajmuje ich LOT-owi, chociaż nie jest wpisana do rejestru podmiotów prowadzących agencję zatrudnienia. – Byliśmy wpisani do rejestru, ale skoro to nie my rekrutujemy pracowników, tylko LOT Crew, wypisaliśmy się z niego – tłumaczy Kubicki.