Informacja Dicksona zbiegła się z komunikatem FAA informującym o postępie w sprawie B737 MAX, co jest zmianą tonu, która poprawiła ceny akcji Boeinga mimo wzrostu zaniepokojenia, że może on zmniejszyć produkcję B787 Dreamliner — pisze Reuter.
„FAA kontynuuje skrupulatny, przemyślany proces sprawdzania i jest zadowolony z postępów Boeinga w ostatnich tygodniach w zmierzaniu do osiągnięcia kluczowych kamieni milowych" — stwierdza komunikat, zaś osoba znająca rozmowy Dicksona z liniami stwierdziła, że mówił im, iż termin połowy roku podawany przez Boeinga jest „bardzo zachowawczy".
FAA i Boeing miały ze sobą na pieńku pod koniec 2019 r. co do czasu powrotu samolotów do pracy. Producent zakładał w listopadzie uzyskanie aprobaty do grudnia, czym naraził się na rzadko spotykaną połajankę. Prezes Dave Calhoun powiedział kilka dni temu dziennikarzom, że w grudniu FAA było bardzo trudno w związku z terminem Boeinga i dodał, że zmiana oceny przez Boeinga uwzględniała dość czasu, aby FAA "nie czuł się pod presją, kiedy wybuchł w grudniu".
Po informacji o kontaktach szefa FAA z liniami akcje Boeinga wzrosły o 1,7 proc. do 323,05 dolarów. Urząd potwierdził, że Dickson kontaktował się, „aby powtórzyć, że FAA nie ustalił przedziału czasu zakończenia prac nad certyfikacją samolotu".
Co z dreamlinerami?
Odrębnie Boeing zastanawia się nad kolejnym zmniejszeniem produkcji BV787 Dreamliner, ale nie zadecyduje o tym, zależnie od wielkości i czasu złożenia zamówień z Chin, wynikających z nowego porozumienia handlowego ze Stanami. Koncern bierze też pod uwagę inne globalne czynniki ekonomiczne, kwestie handlu i popytu na podróże.