Linie lotnicze z krajów znad Zatoki Perskiej dostają zadyszki

Etihad zmniejsza zatrudnienie. Ale co najbardziej zaskakujące - oszczędzać zaczyna też Emirates, i to kosztem jakości obsługi na pokładzie oraz zapowiadając program dobrowolnych odejść.

Aktualizacja: 06.01.2017 18:54 Publikacja: 06.01.2017 15:42

Linie lotnicze z krajów znad Zatoki Perskiej dostają zadyszki

Foto: Bloomberg

Najmniejszy, ale też widoczny w regionie Oman Air nadal naprawia swój biznes. Z wielkiej arabskiej trójki — Emirates, Etihad, Qatar Airways tylko katarski przewoźnik nie wspomina o jakichkolwiek ograniczeniach, chociaż wyraźnie w tej linii podaż miejsc jest większa, niż popyt.

„Trójka z Zatoki" i w mniejszym stopniu Oman Air wprowadziły prawdziwy luksus do podróży lotniczych. Klasa ekonomiczna w ich samolotach różniła się od klasy biznes przewoźników europejskich tylko węższymi i gęściej rozstawionymi fotelami. Serwisem na pokładzie już praktycznie nie. Teraz te czasy powoli odchodzą do historii. Prezes Emirates, Tim Clark jeszcze na początku czerwca 2016 nie ukrywał, że obawia się końca koniunktury w transporcie lotniczym. Bo północ Afryki nadal nie wyszła z rewolucji, bo Turcy mają coraz większe problemy. Bo nie wszędzie opłaca się wysyłać samoloty z trzyklasowym podziałem, a przecież na klasie pierwszej zarabia się najwięcej. Emirates zaczęły więc powiększać klasę ekonomiczną, zapowiadają wprowadzenie ekonomii premium, do której pewnie będą coraz częściej migrować biznesmeni, którzy dotychczas korzystali z luksusowej oferty.

Zaczęło się od pierwszego w historii (linia powstała w 1985 roku) spadku zysku, jaki Emirates ogłosiły w maju 2016. Po pierwszych 6 miesiącach 2016 spadek był jeszcze głębszy. Okazało się, że nie wszędzie opłaca się posyłać A380, a linia ma w swojej flocie tylko duże samoloty, właśnie superjumbo i Boeingi 777. Że Brazylia, Turcja i Afryka Saharyjska nie rozwijają się tak szybko, jak prognozowano. I , że wcale nie jest tak łatwo wypełnić 615 miejsc w największych Airbusach nawet w miastach amerykańskich, bo kontroferta ze strony przewoźników amerykańskich jest silna, a w momencie objęcia prezydentury przez Donalda Trumpa może być jeszcze silniejsza, zaś sam rynek mniej przyjazny.

Więc w tej sytuacji, kiedy biznes nie jest zapewniony liniom z Zatoki nie pozostaje nic innego, jak dopasować ambicje i marzenia do realiów. Emirates oszczędzają na produkcie w klasie ekonomicznej. Na razie są to drobiazgi, ale jeśli na każdym z 40 mln pasażerów obetną dolara- dwa , to już się robią milionowe kwoty. Nie będzie więc już można brać prysznica w na krótkich rejsach w klasie pierwszej, pasażerowie klasy ekonomicznej już nie dostają chusteczek odświeżających, a za malutką buteleczkę szampana mają płacić nie 15, jak było dotychczas, ale 25 dolarów. Obydwie ceny są zresztą horrendalnie wysokie. Dodatkowo linia zmniejsza zatrudnienie i zapowiedziała program dobrowolnych odejść w dziale finansowych, księgowości oraz IT.

Etihad już wdrożył cięcie zatrudnienia o 3 tys. osób i zrezygnował z budowania potęgi drugiej co do wielkości linii w Niemczech — Air Berlin, bo stracił na tym kilkaset milionów euro. Arabowie poddali się, Air Berlin powoli jest już przejmowany przez należące do Lufthansy Eurowings, a sam Etihad który i tak ma pełne ręce roboty z również kupioną Alitalią, poszedł na ugodę z niemiecką potęgą i zgodził się na wspólne rezerwacje na rejsach Frankfurt Abu Zabi.

Etihad miał inny pomysł na rozwój, niż Emirates, który zdecydował się jedynie na współpracę z australijskim Qantasem. Linia przejęła nie tylko 29 proc. Air Berlin i 49 proc. Alitalii, ale także 40 proc. Air Seychelles, 19,9 proc. Virgin Australia, 24 proc. indyjskich Jet Airways i 3 proc. Aer Lingus, licząc że zawsze gdzieś na świecie będzie koniunktura w lotnictwie. Taka taktyka kiedyś doprowadziła do bankructwa szwajcarskie linie Swissair. Tylko Qatar Airways na razie nie mówi o żadnych cięciach, ale i w tym kraju niższe ceny ropy hamują lotniczy biznes. Rzeczniczka linii, Christine Sarkis nie ukrywa jednak, że Qatar Airways ogłosi od 7 stycznia wielką wyprzedaż biletów. Podobnie już zrobiły wcześniej Emirates i Etihad. Komentowano to wówczas, jako nadmiar podaży, która prowadzi do konkretnych strat finansowych.

Najmniejszy, ale też widoczny w regionie Oman Air nadal naprawia swój biznes. Z wielkiej arabskiej trójki — Emirates, Etihad, Qatar Airways tylko katarski przewoźnik nie wspomina o jakichkolwiek ograniczeniach, chociaż wyraźnie w tej linii podaż miejsc jest większa, niż popyt.

„Trójka z Zatoki" i w mniejszym stopniu Oman Air wprowadziły prawdziwy luksus do podróży lotniczych. Klasa ekonomiczna w ich samolotach różniła się od klasy biznes przewoźników europejskich tylko węższymi i gęściej rozstawionymi fotelami. Serwisem na pokładzie już praktycznie nie. Teraz te czasy powoli odchodzą do historii. Prezes Emirates, Tim Clark jeszcze na początku czerwca 2016 nie ukrywał, że obawia się końca koniunktury w transporcie lotniczym. Bo północ Afryki nadal nie wyszła z rewolucji, bo Turcy mają coraz większe problemy. Bo nie wszędzie opłaca się wysyłać samoloty z trzyklasowym podziałem, a przecież na klasie pierwszej zarabia się najwięcej. Emirates zaczęły więc powiększać klasę ekonomiczną, zapowiadają wprowadzenie ekonomii premium, do której pewnie będą coraz częściej migrować biznesmeni, którzy dotychczas korzystali z luksusowej oferty.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Strzał w dziesiątkę. Prawie 15 tys. paszportów wydanych na Lotnisku Chopina
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Transport
Zmasowany atak rosyjskich hakerów. Najczęściej celują w dwie linie lotnicze
Transport
Niepewna przyszłość samochodów na prąd. Rynek e-aut rozczarował
Transport
Pierwsze lotnisko w Polsce z nowoczesnymi skanerami bagażu. Skróci kolejki
Transport
100 zł za 8 dni jazdy pociągami. Koleje Śląskie kuszą na majówkę. A inni?