Ostrzeżenie pojawiło się na krótko przed ogłoszeniem przez firmę z Tuluzy zestawienia zamówień i dostaw w maju, który będzie kolejnym słabym miesiącem z powodu kryzysu wywołanego przez pandemię. Klienci zwracali się do producentów samolotów i firm leasingowych o odraczanie dostaw, bo nie bardzo mieli jak ich odebrać z powodu ograniczeń, a ponadto nie mieli kogo nimi transportować.

Prezes Faury powiedział „Politico”, że pewne linie, nazw nie wymienił, nie chciały rozmawiać w szczytowym okresie kryzysu, ale ma nadzieję na kompromis. — Mam nadzieję, że pozostanie to wyjątkiem, bo zawsze staramy się znaleźć inną drogę niż pójście do sądu. Ale jeśli i kiedy linie lotnicze nie mają innego wyjścia — a to się zdarza — i nie dotrzymują w pełni terminów i nie proponują czegoś lepszego niż nic albo nie chcą tego zrobić, to będzie dochodzić do procesów — cytuje go Reuter.

Według ludzi z branży, takie publiczne ostrzeżenia zdarzają się rzadko na zintegrowanym rynku lotniczym i mogą odnieść odwrotny skutek. Jednak rozmiary zakłóceń są tak duże, że Airbus zajął bardziej zdecydowane stanowisko, podobnie jak podczas zamieszania w 2001 r. wywołanego bankructwami Swissaira i Sabeny. Rozesłał kilkadziesiąt upomnień do linii lotniczych, co może doprowadzić do pozwów sądowych i do pogorszenia stosunków. Niektóre linie odpowiedziały prywatnie z oburzeniem.

Qatar Airways uprzedził w tym tygodniu Airbusa i Boeinga, że odroczy odbiory, bo inaczej grozi obu producentom utrata klienta, ale nie ujawnił, czy dotarł jakieś formalne upomnienia. W kwietniu Airbus wysłał świadomie sygnał rynkowi lotniczemu: wystawił na sprzedaż 6 samolotów przeznaczonych dla AirAsia, która zrezygnowała z nich. Na razie nie znalazł się żaden chętny do ich kupienia.