Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", po ogłoszeniu decyzji Akademii Szwedzkiej polskie księgarnie w ciągu kilku tygodni zamówiły ćwierć miliona książek Olgi Tokarczuk, podczas gdy do tej pory w ciągu całej jej kariery rozeszło się ich milion.
W Szwecji polska pisarka także jest jednak znana. Była w tym kraju w 2005 r., by promować powieść „Dom dzienny, dom nocny", i w 2017 r., gdy przyznano jej Międzynarodową Nagrodę Literacką samorządu Sztokholmu za „Księgi Jakubowe".
Zanim teraz, uhonorowana prestiżową nagrodą w wysokości 9 milionów koron, złotym medalem i dyplomem, będzie mogła zatańczyć w Złotej Sali sztokholmskiego ratusza na bankiecie, czeka ją bogaty program zaaranżowany przez Fundację Nobla. 6 grudnia weźmie udział w konferencji prasowej, złoży też autograf – podobnie jak inni laureaci – na krześle, które stanie w barze Muzeum Nobla.
Osobista pamiątka
7 grudnia Olga Tokarczuk wygłosi odczyt w Szwedzkiej Akademii, zaś 8 grudnia odbędzie się w filharmoni koncert na cześć noblistów. Prawdopodobnie Polka podaruje też do tutejszej kolekcji Muzeum Nobla osobistą pamiątkę, co stanowi już tradycję. W 1982 r. Gabriel García Márquez przekazał swoje okulary, a w 2015 r. Swiatłana Aleksijewicz – reporterski magnetofon.
Już na kilka dni przed ogłoszeniem nazwisk dwóch laureatów literackiego Nobla w dzienniku „Dagens Nyheter" ukazał się wywiad z Olgą Tokarczuk, w którym pisarka wspominała, że kiedy otrzymała honorowe obywatelstwo miasta, radna rządzącej partii nazwała ją „zdrajczynią". Podkreśliła, że ataki bywały też brutalniejsze, a PiS i zwolennicy tej partii stygmatyzują ją jako „antypolską".