Poprawy warunków pracy, wzrostu nakładów na ochronę zdrowia i lepszych warunków kształcenia domagają się rezydenci chirurgii ogólnej, którzy założyli właśnie Porozumienie Chirurgów. Chcą, by specjalista z tej dziedziny kończył szkolenie z konkretnymi umiejętnościami praktycznymi i miał warunki do nauki.
Przestarzałe zabiegi
Rezydenci skarżą się, że aby zostać specjalistą, muszą samodzielnie wykonać zabiegi, których już się nie robi.
– Obecny program specjalizacji od dawna nie był modernizowany i dostosowywany do zmieniających się realiów – mówi dr Anna Błażejczyk, rezydentka i współzałożycielka Porozumienia Chirurgów. (Tłumaczy, że przyszli specjaliści muszą wykonać m.in. kilka klasycznych operacji pęcherzyka żółciowego, polegających na otwarciu jamy brzusznej, podczas gdy dziś zabieg ten standardowo wykonuje się laparoskopowo i rzadko dochodzi do konwersji.. Muszą też wpisać do książeczki specjalizacyjnej prawie niewykonywaną wagotomię, czy operację przełyku, wykonywaną tylko w wysoce wyspecjalizowanych ośrodkach.
Czytaj także: Chirurdzy odchodzą ze szpitali
– Chcielibyśmy, by w życie wszedł nowy program specjalizacji, napisany przez konsultanta krajowego prof. Grzegorza Wallnera przy współudziale zespołu ekspertów. Od dwóch lat projekt jest gotowy i nie możemy się jednak go doczekać – mówi dr Bażejczyk.
Kolejka do skalpela
Kolejny problem szkolących się medyków to brak samodzielności.
– Rezydentów rzadko dopuszcza się do samodzielnych zabiegów. Mają szczęście, jeśli mogą asystować, bo w wielu wypadkach wysyła się ich na izbę przyjęć albo każe wypełniać dokumentację. A w książeczce stażowej, którą trzeba wypełnić, by móc podejść do egzaminu specjalizacyjnego, trzeba wpisać zabiegi przeprowadzone jako pierwszy operator – mówi pomysłodawca Porozumienia Chirurgów dr Krzysztof Hałabuz, któremu do końca specjalizacji został jeszcze rok.
Szkolący się medycy narzekają, że w niektórych szpitalach tak rzadko dopuszcza się ich do stołu operacyjnego, że specjalizację skończą z połową wymaganych od nich umiejętności.
– A powinniśmy mieć dostęp do centrów symulacji, z jakich w kształceniu korzystają nasi zachodni koledzy. W Polsce za ćwiczenia w centrach symulacji trzeba słono płacić z własnej kieszeni – ubolewa Krzysztof Hałabuz.
Porozumienie Chirurgów walczy także o zmianę wizerunku swojej specjalizacji, która dziś należy do najrzadziej wybieranych przez absolwentów medycyny. Na przyszłych chirurgów ogólnych czeka dziś 409 nieobsadzonych miejsc szkoleniowych, a w ciągu ostatnich czterech lat liczba specjalistów spadła o ponad 18 proc.
– Kiedyś wiele osób szło na medycynę, żeby zostać chirurgiem. Dziś tę specjalizację wybierają tylko zapaleńcy. Innych odstrasza ciężka praca za stawki niższe niż w medycynie rodzinnej czy anestezjologii – mówi dr Hałabuz.
Jak wynika z danych Naczelnej Rady Lekarskiej, w Polsce zawód wykonuje 8,97 tys. chirurgów ogólnych, z czego 6,1 tys. ma drugi stopień specjalizacji, a więc jest w pełni samodzielnych. A będzie jeszcze gorzej, bo średnia wieku polskiego chirurga to 56 lat, a odchodzących na emeryturę nie ma kim zastąpić.
Rzucają papierami
W rezultacie braki kadrowe łata się rezydentami, którzy zamiast się uczyć, dyżurują na szpitalnych oddziałach ratunkowych (SOR) czy izbach przyjęć, a zamykane są kolejne oddziały.
W październiku media informowały o zamknięciu dziewięciu z 21 sal na bloku operacyjnym szpitala Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przy Banacha. W środę wymówienie złożyło wszystkich 15 chirurgów oddziału chirurgii onkologicznej i ogólnej Szpitala Jana Pawła II w Zamościu, protestując przeciwko likwidacji jednego z dwóch pionów dyżurowych, co, ich zdaniem, zagraża zdrowiu i życiu pacjentów. O podobnych sytuacjach słyszy się co parę tygodni.
prof. Andrzej Matyja prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, chirurg ogólny i onkologiczny
Od wielu lat uprawiamy fikcję w kształceniu w chirurgii ogólnej. Wiedzą o tym zarówno kierownicy specjalizacji, jak i sami rezydenci. Mam na myśli liczbę obowiązkowych zabiegów operacyjnych i ich rodzaj. Gdybyśmy policzyli liczbę rezydentów i wymaganych od nich zabiegów, to doszlibyśmy do wniosku, że program rezydentury jest niemożliwy do zrealizowania. W wielu miejscach z powodu nadmiaru pracy traktuje się rezydentów jak niewolników do narzuconej przez system pracy biurokratycznej. Program nauczania wymaga natychmiastowej zmiany i dostosowania do możliwości poszczególnych oddziałów, oczywiście nie zapominając o jakości. Naprawy wymaga cały system kształcenia specjalizacyjnego w Polsce, która jest dziś jedynym krajem na świecie o tak rozbudowanych rodzajach specjalizacji.