Zdaje się, że od dłuższego czasu obserwujemy proces systematycznego pogarszania pozycji lekarza w polskim systemie ochrony zdrowia. Z jednej strony bowiem kolejnymi ustawami ograniczona zostaje swoboda decydowania medyków o terapii pacjentów. Z drugiej natomiast w niekonstytucyjnym pośpiechu uchwalana jest niebezpieczna – również dla tej grupy zawodowej – nowelizacja kodeksu Karnego.
Czytaj także: Dyżur medyczny a nadgodziny lekarzy
Zgodnie z przepisami obowiązującego prawa lekarz jest odpowiedzialny za leczenie pacjenta zgodnie ze standardem aktualnej wiedzy medycznej. Oczywiście ze względu na ograniczone środki finansowe nie wszystkie dostępne terapie mogą być refundowane. Jeśli jednak dana technologia lekowa trafi już na listę refundacyjną lub do tzw. koszyka, staje się ona świadczeniem gwarantowanym pacjentowi. Tym samym swoboda decyzyjna lekarza – co do leków, które minister zdrowia postanowił finansować ze środków publicznych – nie powinna być ograniczona żadnymi innymi względami niż stan zdrowia osoby leczonej oraz względy aktualnej wiedzy medycznej.
Pomimo to w ostatnim czasie pojawia się coraz więcej nieformalnych instrumentów, którymi organy władzy publicznej starają się wpływać na podejmowane przez medyków decyzje terapeutyczne.
Nie dość wspomnieć o wprowadzanych systematycznie przez NFZ tzw. współczynnikach korygujących, które finansowo premiują szpitale za stosowanie konkretnych, zazwyczaj tańszych, leków, czy też o przesyłanych szpitalom przez NFZ „schematach terapeutycznych" dotyczących na przykład zasad leczenia pacjentów onkologicznych, które nie zawsze są zgodne z aktualnym stanem wiedzy medycznej bądź nawet zapisami programu lekowego.