48 godzin na stawienie się do oddziału covidowego szpitala na Solcu, a stamtąd do Szpitala Południowego dostał 64-letni, przewlekle chory pediatra ze stołecznego szpitala. Wydane przez wojewodę polecenie dostarczyli mu do domu policjanci. Skierowanie do zwalczania epidemii w innym mieście dostała też rezydentka na urlopie macierzyńskim, która dwumiesięczną córkę karmi piersią.
Laktacja w kombinezonie
– Powtarza się historia sprzed roku, kiedy lekarze również kierowani byli do pracy na chybił trafił, bez weryfikacji ich sytuacji rodzinnej, zdrowotnej czy zawodowej. Wówczas polecenia dostawały nawet osoby zmarłe i wydawało się, że po fali uzasadnionej krytyki urząd wojewódzki nauczył się weryfikować takie dane. Okazuje się, że nie – mówi Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, który wysłał do wojewody Konstantego Radziwiłła pismo z pytaniami o pilny tryb skierowania i „potrzeby dotyczące rotacji personelu medycznego na obszarze województwa, jakie przewiduje w najbliższych tygodniach".
Czytaj także: Bronią pediatry powołanego do Szpitala Południowego
Rzeczniczka wojewody Ewa Filipowicz tłumaczy, że urząd wysłał już po 14 skierowań dla lekarzy i pielęgniarek. Będzie wysyłał kolejne, by odpowiedzieć na potrzeby Szpitala Południowego, który do zapełnienia grafików potrzebuje ok. 200 osób. Placówka należy do miejskiej spółki Solec, do której urząd wojewódzki miał wysłać nazwiska 235 ochotników, jacy zgłaszali się do szpitali tymczasowych przez specjalną stronę. Miasto twierdzi, że listy nie dostało.
– Natomiast osoby, które są z takiego polecenia wyłączone ustawowo, mogą odwołać się od decyzji wojewody – mówi Ewa Filipowicz.