Londyn nie chce być bezpiecznym schronieniem dla brudnych pieniędzy

Nawet brytyjski premier przyznaje, że brytyjski rynek nieruchomości zalewają pieniądze od zagranicznych "inwestorów"

Aktualizacja: 28.07.2015 19:11 Publikacja: 28.07.2015 18:18

Londyn jest jedną z ulubionych lokalizacji rosyjskich oligarchów

Londyn jest jedną z ulubionych lokalizacji rosyjskich oligarchów

Foto: 123RF

Podczas wizyty w Singapurze brytyjski premier, David Cameron, zapowiedział, że Anglia nie będzie już rajem inwestycyjnym, do którego z całego świata spływają pieniądze w poszukiwaniu bezpiecznej przystani. Szczególnie, jeśli pochodzenie tych pieniędzy budzi wątpliwości. Premier przyznał, że brytyjskie władze zdają sobie sprawę, że niektóre z bardzo drogich nieruchomości w kraju, zwłaszcza w Londynie, są kupowane przez zagranicznych obywateli za pośrednictwem anonimowych firm krzaków. Część z tych posiadłości nabywana jest za nielegalnie pozyskane środki.

Niebotyczne ceny nieruchomości są tematem dyskutowanym w Anglii przez wszystkich – polityków, inwestorów i zwykłych obywateli, których większość nie może nawet marzyć o kupieniu własnego mieszkania. Najtrudniejsza sytuacja panuje w Londynie, gdzie ceny dwupokojowego mieszkania w drugiej strefie sięgają nawet miliona funtów. To efekt bańki, pompowanej pieniędzmi, które do stolicy Anglii wysyłają inwestorzy z całego świata. Przy czym często nie są to najczystsze środki. W 2012 roku brytyjski sąd orzekł, że wartą 10 mln funtów londyńską rezydencję z ośmioma sypialniami kupił za zdefraudowane fundusze libijskiego rządu Saadi Kadafi, syn obalonego dyktatora Muammara Kadafiego.

Jak powiedział Cameron, zagraniczne spółki posiadają w Anglii i Walii nieruchomości, których wartość szacuje się na ok. 122 mld funtów. Premier zapowiedział też utworzenie w najbliższych miesiącach centralnego rejestru ok. 100 tys. aktów własności ziem i nieruchomości będących w posiadaniu firm zagranicznych. - Musimy powstrzymać organizacje przestępcze i skorumpowanych urzędników wykorzystujących anonimowe fasadowe firmy do inwestowania nielegalnie zdobytych środków w nieruchomości w Londynie - przyznał Cameron.

Rozwiązania zapowiedziane przez Camerona spotkały się z przychylnością zwalczającej korupcję organizacji Global Witness. Uznała ona, że większa jawność danych skutecznie odstraszy przestępców szukających sposobu na ukrycie brudnych pieniędzy. Robert Palmer z Global Witness wskazał, że "wyzwaniem będzie aktualizowanie i dokładność danych zawartych w spisie". Zaapelował do rządu o podobne rozwiązania dla terytoriów zamorskich Wielkiej Brytanii, które są często wykorzystywane przez zagraniczne firmy do unikania płacenia podatków.

Zagraniczni „inwestorzy" w Londynie

Walcząca z korupcją organizacja Transparency International podaje, że ponad 36 tys. londyńskich nieruchomości znajduje się w rękach firm zarejestrowanych w rajach podatkowych. Zagraniczni „inwestorzy" najbardziej upodobali sobie luksusowe dzielnice w centrum miasta – do nich należy co dziesiąta nieruchomość w City of Westminster, na Kensington i Chelsea. O tym, jak wielka jest fala środków pompowanych w brytyjski rynek nieruchomości, może świadczyć to, że tylko w 2011 r. firmy zarejestrowane na brytyjskich Wyspach Dziewiczych kupiły domy o wartości 3,8 mld funtów.

Londyn to bezpieczna przystań – kiedy na Bliskim Wschodzie, w Azji czy na wschodzie Europy robi się gorąco, tamtejsi bogacze szukają dla swoich pieniędzy schronienia w stolicy Wielkiej Brytanii. Z tego powodu Londyn jest jedną z ulubionych lokalizacji rosyjskich oligarchów. Przez lata brytyjski rząd im sprzyjał - wprowadził specjalne, trzyletnie wizy dla osób, które zainwestują co najmniej milion funtów w angielskie obligacje. Ci, którzy nie sprzedadzą papierów przez co najmniej dwa lata, mają prawo przeznaczyć pieniądze na zakup nieruchomości – wartych co najmniej 10 mln funtów. Rosjanie są rekordzistami pod względem liczby wydanych wiz „inwestycyjnych" – między 2008 a 2013 r. otrzymali ich 433, więcej nawet niż Chińczycy (419). Rosjanie chętnie przeznaczają swoje pieniądze na zakup nieruchomości, wybierając najdroższe i najmodniejsze dzielnice - Chelsea, rozciągającą się na zachód od Pałacu Buckingham, Balgravię, na północno wschodnim krańcu Hyde Parku, oraz Notting Hill, ukochaną okolica bogatych Amerykanów, którzy chcieliby się przejść śladami Julii Roberts i Hugh Granta. Za dom w tych okolicach trzeba zapłacić średnio 6 mln dol.

„From Russia with Cash"

W Londynie wiele mówi się o tym, że od wybuchu konfliktu na Ukrainie wyraźnie wzrosła ilość pieniędzy napływających ze wschodniej Europy. Odpowiedzialność za to ponosić mają m.in. rosyjscy oligarchowie, którzy próbują zabezpieczyć zgromadzony majątek. Mówimy o setkach milionów funtów, dlatego najodpowiedniejszą lokatą wydają się londyńskie nieruchomości – piękne posiadłości w najbardziej prestiżowych dzielnicach miasta.

Sprawa budzi kontrowersje, ponieważ Londyn, który w oczach rosyjskich oligarchów jest najbezpieczniejszą lokalizacją, sam zmaga się z wielkimi problemami mieszkaniowymi. Ponad 1,5 mln osób pracujących w stolicy Wielkiej Brytanii codziennie dojeżdża z okolic Londynu dlatego, że nie stać ich na mieszkanie w mieście. Gwałtowny wzrost cen wzbudza oburzenie Londyńczyków. Dziennikarze postanowili wyjaśnić, czy rzeczywiście to rosyjskie pieniądze mogą napędzać rozgrzany już do czerwoności rynek londyńskich nieruchomości. Obowiązujące przepisy powinny utrudniać podejrzanym inwestorom kupowanie mieszkań, a na straży tego powinny stać firmy nieruchomościowe. Ekipa „Channel 4", na czele z Rosjaninem Romanem Borisovichem, który walczy z korupcją w rosyjskich organach państwowych, przygotowała prowokację. Roman wcielił się w rolę rosyjskiego wiceministra  zdrowia, Borisa, który wraz z młodą żoną (w rzeczywistości ukraińską dziennikarką, Natalią Sodletską) poszukuje w Londynie odpowiedniej nieruchomości. Oczywiście interesują ich najbardziej ekskluzywne dzielnice, gdzie ceny zaczynają się od 3 mln funtów.

Jego młoda, ufarbowana na blond żona, przechadza się z zachwytem przed agentami nieruchomości po ogromnych pokojach z żyrandolami, i mówi: - Najważniejsze, żeby mi się podobało, bo to głównie ja będę tutaj mieszkać. Mąż rzadko bywa w domu, wie pan, ma dużo obowiązków.

W pewnym momencie rosyjski minister prosi agenta, żeby wyszli na papierosa. Mówi, że ma pewien problem – bardzo zależy mu na dyskrecji i nie chce, żeby jego nazwisko pojawiło się w jakichkolwiek dokumentach dotyczących nieruchomości. Co agenci powinni w takiej sytuacji zrobić? Przepisy, które mają zapobiegać praniu brudnych pieniędzy, wymagają, żeby każda transakcja została zarejestrowana na nazwisko rzeczywistego nabywcy. Ale po krótkim wahaniu podejmują wątek: W takiej sytuacji potrzebuje pan dobrego prawnika, który będzie pana reprezentował. Wie pan, ja nie muszę przecież wiedzieć, skąd pieniądze pochodzą.

– Ależ te pieniądze pochodzą z najzdrowszego miejsca na świecie – rosyjskiego ministerstwa zdrowia – śmieje się rubasznie „rosyjski" klient. A wszystko zostało nagrane na ukrytej kamerze. Inwestycyjne przygody Borisa oraz jego młodej żony, Nastyi, można zobaczyć na Channel 4 w programie „From Russia with Cash".

Podczas wizyty w Singapurze brytyjski premier, David Cameron, zapowiedział, że Anglia nie będzie już rajem inwestycyjnym, do którego z całego świata spływają pieniądze w poszukiwaniu bezpiecznej przystani. Szczególnie, jeśli pochodzenie tych pieniędzy budzi wątpliwości. Premier przyznał, że brytyjskie władze zdają sobie sprawę, że niektóre z bardzo drogich nieruchomości w kraju, zwłaszcza w Londynie, są kupowane przez zagranicznych obywateli za pośrednictwem anonimowych firm krzaków. Część z tych posiadłości nabywana jest za nielegalnie pozyskane środki.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Gospodarka
Hiszpania liderem wzrostu w eurolandzie
Gospodarka
Francję czeka duże zaciskanie budżetowego pasa
Gospodarka
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka
Balcerowicz do ministrów: Posłuszeństwo wobec premiera nie jest najważniejsze
Gospodarka
MFW ma trzy scenariusze dla Ukrainy. Jeden optymistyczny, dwa – dużo gorsze