Czy lewica będzie trzecią siłą poza blokiem wokół PiS i tym tworzącym się wokół Platformy Obywatelskiej? Przygotowania do rozgrywki o władzę w 2019 r. trwają i mogą częściowo rozstrzygnąć się już w październiku. Uwagę mediów i polityków skupiają obecnie dwie decyzje polityków lewicy – Barbary Nowackiej o sojuszu z PO i Roberta Biedronia o budowie własnego projektu. Nieco w cieniu, bez tak dużego szumu medialnego, swoją kampanię toczy SLD, obecnie najsilniejsza sondażowo partia po lewej stronie. Jaką ma strategię? Dobry wynik w sejmikach wojewódzkich ma ustawić SLD jako niezbędny element nie tylko sejmikowych koalicji. Wszystko pod hasłem „Silny samorząd, demokratyczna Polska" – pod którym startuje koalicja SLD Lewica Razem.

W trakcie sobotniej konwencji w Dąbrowie Górniczej Sojusz przedstawił propozycje programowe, ale też trzypunktowy pakt polityczny dla opozycji. – Zasada pierwsza: wszyscy pilnujemy uczciwości wyborów samorządowych. Druga: w drugiej turze głosowania wszyscy popieramy osoby z opozycji demokratycznej. Trzecia: zobowiążmy się, że po wyborach samorządowych nie będziemy tworzyć koalicji z PiS – mówił Włodzimierz Czarzasty. Liderzy SLD liczą na to, że dobry wynik Sojuszu ustawi partię w pozycji rozgrywającego na całej opozycji. – Nie ma dokładniejszych badań poza tymi przedstawionymi w Krynicy.

Wynika z nich, że PO ma większość w jednym województwie, a we wszystkich pozostałych potrzebuje sojuszników. My ze stanu współrządzenia w dwóch sejmikach możemy współrządzić w większości – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Czarzasty. SLD przygotowuje się do rozgrywki o sejmiki i wzmocnienie swojego wyniku, wystawiając m.in. byłych posłów i rozpoznawalne nazwiska. W Warszawie jedynkami są np. Katarzyna Piekarska, Danuta Waniek i Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska. Politycy Sojuszu podkreślają też, że mogą liczyć na armię 24 tys. kandydatów w całej Polsce, mniejszą liczebnie tylko od kadr PSL. SLD liczy też, że w wyborach będzie procentować aktywność w terenie lidera Włodzimierza Czarzastego.

O sejmiki bije się też Partia Razem i wystawia swoich rozpoznawalnych polityków i działaczy. W woj. dolnośląskim startuje np. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, którą niedawno poparł Robert Biedroń. Razem oscyluje w najlepszym razie wokół 3 proc. w sondażach i ma niewielkie szanse na zdobycie radnych wojewódzkich. Tyle właśnie miało w badaniu IBRiS prezentowanym w Krynicy, które omawialiśmy na łamach „Rzeczpospolitej" i na które powołuje się Czarzasty. Partia Razem orientuje się bardziej na wybory europejskie niż samorządowe. Stąd głośne protesty przeciwko ostatecznie zawetowanej przez prezydenta Andrzeja Dudę nowej ordynacji do PE, która premiowała duże bloki. Razem zwróciło się już z apelem do Roberta Biedronia o podjęcie rozmów dotyczących sojuszu właśnie na wybory europejskie. Politycy partii Adriana Zandberga kategorycznie wykluczają też jakąkolwiek współpracę z SLD. Swoje listy sejmikowe w całym kraju chce wystawić też Partia Zieloni.

Większość polityków opozycji uznaje, że to wybory samorządowe ustawią układ sił, który będzie decydować o przyszłych koalicjach w wyborach europejskich i nie tylko. Platforma liczy, że po wyborach – co już sugerował Grzegorz Schetyna – łatwiej będzie namówić na przyłączenie się do Koalicji Obywatelskiej kolejnych ugrupowań, przede wszystkim PSL, ale też SLD. Wejście na scenę Roberta Biedronia może te kalkulacje zmienić i przyczynić się do budowy trzeciego bloku politycznego. Ale nie tylko to. Już wiele miesięcy temu rozpoczęły się rozmowy między PSL a SLD o współpracy w ramach „społecznej alternatywy". Ostatecznie do jej zawiązania nie doszło, głównie ze względu na trudności z budową wspólnych list. Ale powołanie takiej koalicji może być łatwiejsze w kolejnych wyborach w 2019 roku.