Czytaj także:
Niedowierzanie, łzy, bunt i rozczarowanie – nauczyciele, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita", nie kryją rozczarowania decyzją Związku Nauczycielstwa Polskiego o zawieszeniu trwającego od 8 kwietnia strajku. – Jeszcze wczoraj mieliśmy wrażenie, że nastąpi zwrot akcji, a rząd wreszcie zaczyna nas zauważać – mówi nam Anna Schmidt-Fic, organizatorka ruchu „Protest z wykrzyknikiem".
ZNP tłumaczy, że w sytuacji, gdy PiS w błyskawicznym tempie procedował tzw. specustawę maturalną, nie mógł podjąć innej decyzji. – Nauczyciele nie mogą sobie pozwolić na to, by ich uczniowie, którym poświęcili tyle czasu i pracy, byli klasyfikowani przez przypadkową osobę wskazaną przez wójta czy burmistrza – mówi Sławomir Broniarz. Związek myśli jednak o wznowieniu strajku we wrześniu.
Czytaj także:
Decyzja ZNP zmusza do zawieszenia akcji prowadzonych przez członków tej organizacji we wszystkich szkołach. ZNP nie ma jednak wpływu na to, jak zachowają się strajkujący związkowcy z Forum Związków Zawodowych. – Decyzję w tej sprawie podejmiemy najpóźniej w piątek rano – mówi Grzegorz Sikora, rzecznik FZZ.
Nauczyciele mają poczucie przegranej. Ale jak podkreśla w specjalnym oświadczeniu NSZZ „Solidarność" pracowników oświaty, pozostaje porozumienie tego związku z rządem. Na jego podstawie nauczyciele mają we wrześniu otrzymać m.in. podwyżki w wysokości 9,6 proc.
Czytaj także:
Broniarz ogłosił decyzję ZNP w momencie, gdy w Sejmie toczyła się debata nad ustawą maturalną. Ale legislacyjna maszyna PiS się nie zatrzymała, choć wydawało się, że nowe przepisy stały się zbędne. – Nie mamy gwarancji, że we wszystkich szkołach te klasyfikacje się odbędą – przekonywał szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk, który w tym wielotygodniowym sporze był na pierwszej linii frontu. Ustawę Sejm przyjął i wysłał do Senatu.