Europejski satelita RemoveDEBRIS, zbudowany przez specjalistów z Airbus Defence and Space oraz brytyjski University of Surrey, waży 100 kilogramów. Rozpoczął testowanie technologii usuwania kosmicznych śmieci. Pierwszą udaną akcję przeprowadził za pomocą harpuna, którym sięgnął do specjalnie stworzonego plastikowego obiektu imitującego zepsuty panel słoneczny, umieszczonego na końcu czterometrowej tyki.
Harpun został wyrzucony z prędkością 20 metrów na sekundę i wbił się w cel, po drodze łamiąc podtrzymującą go tykę. Ta udana próba wskazuje, że możliwe będzie trafianie w ten sposób nieczynnego satelity i zmuszanie go do opuszczania swojej orbity, tak aby obniżał się, wchodził w atmosferę i spalał się w niej. Kolejna próba będzie polegała na użyciu „żagla", który siłą przeciągnie starego satelitę w dół do atmosfery, która w szczątkowej postaci istnieje już na wysokości ok. 400 kilometrów. Takie holowanie potrwa kilka tygodni.
Będzie coraz gorzej
Problem śmieci kosmicznych staje się z roku na rok coraz poważniejszy. Spośród 6000 satelitów umieszczonych w przestrzeni okołoziemskiej od 1957 r. (pierwszy Sputnik), trzy czwarte już nie funkcjonuje. Co prawda – ich kolizje wciąż jeszcze należą do rzadkości, lecz bez podjęcia odpowiednich działań zacznie ich przybywać lawinowo.
Ze zderzenia dwóch satelitów powstaje chmura odpadów zwiększająca wielokrotnie ryzyko kolejnych kolizji i powstawania kolejnych chmur. Tak właśnie stało się w 2009 r., gdy nieczynny rosyjski satelita wojskowy Kosmos 2251 uderzył w sprawnego amerykańskiego satelitę telekomunikacyjnego Iridium 33.
Współczesne, codzienne życie stało się w dużej mierze zależne od urządzeń funkcjonujących na orbicie. Aby zapewnić niezakłóconą pracę tej kosmicznej infrastruktury, trzeba ją chronić przed mechanicznymi uszkodzeniami. W tej dziedzinie zdolność Europy do śledzenia nieba, wykrywania ryzyka kolizji, wchodzenia różnych obiektów kosmicznych w atmosferę naszej planety jest ograniczona.