Ich stosunek do Kościoła zawsze był złożony: Francja to „republika laicka", traktująca prawo o „separacji Kościoła i państwa" z 1905 r. jak świętość, a jednocześnie to ojczyzna Chateaubrianda i Pascala. Tę dwoistość dobrze oddały reakcje na pielgrzymki św. Jana Pawła II. W trakcie pierwszej z nich papież zawołał: „Francjo, najstarsza córko Kościoła, która byłaś nauczycielką narodów, co zrobiłaś ze swoim chrztem?". Francuzi byli zachwyceni i wzruszeni, bo papież przypomniał ich duchowy i kulturalny prymat w Europie. Jednak kiedy przyjechał na 1500-lecie chrztu Chlodwiga, podniosły się głosy oburzenia ze strony socjalistów, prasy lewicowej i wolnomularskich lóż przeciw celebrowaniu chrztu Francji, co miało naruszać laickość Republiki.
Kiedy tak oddalili się od religii?
Trwa to od rewolucji, której najważniejszym źródłem nie były kwestie społeczne, ale przewrót umysłowy i filozofia oświecenia. Ta rewolucja trwa od 230 lat. Vincent Peillon, socjalista i poseł do Parlamentu Europejskiego, napisał książkę „Rewolucja francuska się nie skończyła", gdzie głosi, że zwycięstwo nastąpi wtedy, gdy nowy porządek moralny zastąpi chrześcijaństwo.
Takie głosy stanowią większość?
Wielu Francuzów chce powrotu do korzeni. Laurent Dandrieu w książce o imigracji napisał, że sprzeciw wobec islamizacji to znakomite pole dla Kościoła, by przypomnieć Francuzom, że to katolicyzm stanowi ich duchową ojczyznę. Nigdzie w Europie Zachodniej nie ma tak licznych pielgrzymek ani nie otwiera się tylu nowych klasztorów kontemplacyjnych co we Francji.