Obiad dostarczony pod drzwi

Polscy olimpijczycy zaczęli zgrupowania w Spale oraz Wałczu. – Można powiedzieć, że piszemy historię – mówi płotkarz Damian Czykier.

Aktualizacja: 11.05.2020 21:53 Publikacja: 11.05.2020 19:50

Obiad dostarczony pod drzwi

Foto: materiały prasowe

Każda z 37 osób, które pojawiły się w piątek pod bramą spalskiego Centralnego Ośrodka Sportu (COS), przeszła testy na obecność koronawirusa. Procedura trwała 10 minut. Następnie badanych czekała 24-godzinna izolacja w oczekiwaniu na wyniki. – W sobotę przed południem zawodnicy mogli przystąpić do treningów – mówi Jarosław Krzywański z Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej (COMS).

– Było ciekawie, bo za bramą czekała karetka. Przeszedłem badania, odebrałem klucze, zaniosłem bagaże i dostałem obiad pod drzwi – opowiada w rozmowie z „Rz" Czykier. – Spała zawsze tętniła życiem. Był gwar, biegały dzieciaki, a teraz jest trochę dziwnie, bo cicho. Wiem, że wielu kolegów czeka z przyjazdem tutaj na wyniki naszego eksperymentu. Cieszę się z rozpoczęcia pracy, bo w Warszawie niby tydzień temu otwarto stadiony, ale na AWF-ie nie było miejsca, chętni musieli się zapisywać.

Spałę na zgrupowanie, obok lekkoatletów, wybrali pływacy, badmintoniści i pięcioboiści. Na początku sportowców było 59, kolejna grupa dotarła do ośrodka w poniedziałek.

Tego samego dnia gospodarze otworzyli COS w Wałczu, gdzie zawitali kajakarze oraz wioślarze. U tych ostatnich w kalendarzu wciąż są przełożone na jesień mistrzostwa Europy w Poznaniu.

– Mieliśmy dwugodzinne okienko, podczas którego musieliśmy się stawić na miejscu, więc wstałam o piątej rano. Przeszliśmy testy i czekamy, co będzie dalej. Na razie nie wiemy nawet, czy będziemy mogły pływać na czwórce, czy tylko dwójkami. Ważne jednak, że wreszcie zejdziemy na wodę – mówi Agnieszka Kobus-Zawojska z kobiecej czwórki podwójnej.

Olimpijczycy będą mieli trudniej niż piłkarze PKO BP Ekstraklasy, którym rząd pozwolił na treningi w kilkunastoosobowych składach. Sportowcy przebywający na terenie ośrodka w Wałczu zostaną podzieleni na niewielkie grupy. Będą na siebie skazani, jak w Domu Wielkiego Brata. Razem pójdą na trening i zjedzą posiłek, kontakt z pozostałymi grupami będzie niemożliwy. Inne twarze będą mogli zobaczyć tylko przez okno albo podczas posiłków. Właśnie stołówka jest jedynym miejscem, gdzie dojdzie do kontaktu sportowców i trenerów z pracownikami ośrodka.

Tydzień po zakwaterowaniu wszystkich czekają kolejne badania. W przypadku pozytywnego wyniku testu ośrodek opuści tylko jedna grupa, inni nie ucierpią. Sukces zgrupowań w Spale i Wałczu pozwoli otworzyć kolejne COS-y. Gości wypatrują już w Cetniewie, Szczyrku oraz Zakopanem.

Każda z 37 osób, które pojawiły się w piątek pod bramą spalskiego Centralnego Ośrodka Sportu (COS), przeszła testy na obecność koronawirusa. Procedura trwała 10 minut. Następnie badanych czekała 24-godzinna izolacja w oczekiwaniu na wyniki. – W sobotę przed południem zawodnicy mogli przystąpić do treningów – mówi Jarosław Krzywański z Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej (COMS).

– Było ciekawie, bo za bramą czekała karetka. Przeszedłem badania, odebrałem klucze, zaniosłem bagaże i dostałem obiad pod drzwi – opowiada w rozmowie z „Rz" Czykier. – Spała zawsze tętniła życiem. Był gwar, biegały dzieciaki, a teraz jest trochę dziwnie, bo cicho. Wiem, że wielu kolegów czeka z przyjazdem tutaj na wyniki naszego eksperymentu. Cieszę się z rozpoczęcia pracy, bo w Warszawie niby tydzień temu otwarto stadiony, ale na AWF-ie nie było miejsca, chętni musieli się zapisywać.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789