W głosowaniu w Korei Południowej wzięło udział dwie trzecie uprawnionych, to najwięcej od początku lat 90. A nigdy nie było tak niesprzyjających okoliczności: wyborcom mierzono temperaturę, a potem stali w kolejkach w obowiązkowych maseczkach higienicznych, rękawiczkach, zachowując odstęp.
Dopiero drugi raz w historii zwycięska partia będzie miała bezpieczną większość mandatów. Największy dziennik „Chosun Ilbo" wyraził w komentarzu redakcyjnym nadzieję, że takie zwycięstwo zostanie wykorzystane „mądrze" i „z korzyścią dla wszystkich" obywateli. Gazeta jest konserwatywna – zwycięskie ugrupowanie Minjoo (Partia Demokratyczna), centrolewicowe – nic dziwnego, że wyraziła nadzieję, iż Koreańczycy nie zapomną skandali korupcyjnych w otoczeniu prezydenta Moon Jae-ina i związanej z nim partii rządzącej. I wypomniała zastój ekonomiczny oraz błędną (naiwnie otwartą) politykę wobec Korei Północnej.
Minjoo zdobyła 163 z 300 miejsc w parlamencie, a wraz z partiami satelickimi aż 180. Nie byłoby takiego wyniku, gdyby nie Covid-19, który pojawił się tu, w sąsiedztwie Chin, już 20 stycznia. Na początku władze radziły sobie nie najlepiej, w połowie lutego wielu wyznawców Kościoła Jezusa Shincheonji zaraziła lekkomyślna kobieta (pacjentka nr 31).
Potem jednak Korea Południowa stała się skuteczna, i to bez tak ostrych restrykcji, jak potem w Europie (nie zamknięto kin czy restauracji, praca zdalna nie jest tak powszechna, mieszkańcy są jednak zdyscyplinowani i ostrożni).