Szefowa Imperatorskiego Domu Romanowów, księżna Maria Władimirowna, jest praprawnuczką cara Aleksandra II. Jej dziadek, Cyryl Władimirowicz Romanow był kuzynem Mikołaja II, ostatniego cara Rosji.  Wraz ze swoim synem Gieorgijem, Maria Romanowa na stałe mieszkają w Hiszpanii, ale często odwiedzają Rosję. Przyjęli też rosyjskie obywatelstwo i spotykali się z Władimirem Putinem oraz patriarchą Cyrylem I.

Po aneksji Krymu przez Rosję potomkini carów odwiedzała półwysep dwukrotnie. W niedzielę wjechała tam od strony rosyjskiej Kerczy, jadąc Ładą przez otwarty niedawno krymski most. Rosyjskie media podają, że wizyta się odbywała z okazji "235. rocznicy przyłączenia Krymu do Imperium Rosyjskiego". Cytowany przez Ria Nowosti przedstawiciel Domu Romanowów Władysław Pilkiewicz oświadczył, że Maria Władimirowna "będzie sprzyjała uznaniu rosyjskiego Krymu przez zachodnie państwa".

Maria Romanowa od lat stara się o nadanie w Rosji oficjalnego statusu dla jej organizacji. O swoich marzeniach o rezydencji w Rosji mówiła podczas ostatniej wizyty na Krymie. Władze w Moskwie na razie nie śpieszą się z oficjalnym uznaniem praprawnuczki cara.

Aneksji ukraińskiego półwyspu nie uznali nawet sojusznicy Kremla z byłych republik radzieckich. Z powodu sankcji zachodnie korporacje i firmy nie mogą prowadzić tam żadnej działalności, ani współpracować z tamtejszymi władzami. W świetle ukraińskiego prawa wjazd na na półwysep od strony Rosji jest "nielegalnym przekroczeniem granicy Ukrainy". Z tego powodu wielu rosyjskich celebrytów i polityków otrzymało już zakaz wjazdu na Ukrainę.

MSZ Ukrainy nie zareagował na razie na wizytę rosyjskiej księżnej na Krym. Tymczasem źródło rp.pl w ukraińskiej dyplomacji przyznaje, że jeżeli doniesienia medialne się potwierdzą, Kijów może objąć ją zakazem wjazdu na Ukrainę.