Wirus: ryzyko, ale i okazja

Jeśli epidemia nie rozleje się w Polsce, rodzimi hotelarze mogą liczyć na zwiększoną liczbę rezerwacji.

Aktualizacja: 05.03.2020 17:31 Publikacja: 05.03.2020 17:00

Czy polskie morze, góry i jeziora zyskają w tym sezonie na atrakcyjności?

Czy polskie morze, góry i jeziora zyskają w tym sezonie na atrakcyjności?

Foto: materiały prasowe

Strach przed koronawirusem powoduje, że coraz częściej słychać o odwoływanych czy przekładanych wyjazdach służbowych i dużych imprezach. Dość wspomnieć międzynarodowe targi nieruchomości MIPIM w Cannes i międzynarodowe forum inwestycji hotelowych IHIF w Berlinie. Przed światową branżą hotelarską trudny sezon.

Wakacje w Polsce

– Strach przed podróżowaniem może spowodować okresowy spadek obłożenia hoteli na świecie, a w konsekwencji wpłynąć negatywnie na finanse branży. Jednak, patrząc na ostatnie wydarzenia z szerszej perspektywy, warto dostrzegać nie tylko zagrożenia, ale i szanse – mówi Dariusz Książak, prezes Emmerson Evaluation. – Część branży może zyskać. Myślę o lokalizacjach, w których koronawirus się nie rozprzestrzeni – będą one stanowić bezpieczny azyl dla mieszkańców państw, w których sytuacja się pogarsza, oraz dla turystów, którzy pierwotnie planowali podróże w miejsca zagrożone zakażeniem – dodaje.

Ekspert podkreśla, że w Polsce, dopóki nie ma zachorowań na masową skalę, przed hotelarzami stoi jeszcze wielka szansa na przyciągnięcie turystów, którzy rezygnują z rezerwacji w państwach z potwierdzonymi przypadkami choroby.

Zdaniem Rafała Rosiejaka, dyrektora działu hotelowego w CBRE, część obiektów w Polsce nastawionych na zagranicznych turystów może odczuć skutki globalnych wydarzeń. Ekspert zwraca uwagę na statystyki.

– Rynek w Polsce rozwija się w ostatnich latach bardzo dynamicznie. W ub.r. padł rekord, udzielono 45 mln noclegów. Co warte podkreślenia, ok. 70 proc. odwiedzających hotele to Polacy. Tak wysoki współczynnik klientów „wewnętrznych" pozwala optymistycznie patrzeć na rynek, nawet biorąc pod uwagę duży niepokój związany z epidemią na świecie – mówi Rosiejak.

Andrzej Szymczyk, associate director w Walter Herz, wskazuje, że liczne anulowania podróży tworzą napięcia między hotelami i gośćmi czy też organizatorami wydarzeń.

– Goście nie chcą płacić za anulowane rezerwacje lub domagają się zwrotu zaliczek. Hotele niechętnie zwracają zaliczki lub dokonują bezkosztowych anulacji rezerwacji, bo powoduje to oczywiste zawirowania w prognozach przychodów i planowaniu kosztów, często idących w setki tysięcy czy miliony złotych. Szczególnie że nie występują raczej przesłanki do zastosowania klauzuli tzw. siły wyższej, występującej w praktycznie każdej umowie turystycznej – mówi Szymczyk. Zdaniem eksperta dopóki nie będzie zakazu zgromadzeń czy podróżowania, tzw. siła wyższa, uprawniająca strony do rozwiązania umowy bez ponoszenia kosztów, nie występuje.

– Strony mają dwie możliwości: albo trwać przy swoich stanowiskach, co powodować będzie jedynie wzrost irytacji, albo próbować się porozumieć, np. przesuwając terminy konferencji czy pobytów w tym roku. W tym drugim przypadku hotel i organizator poniosą zapewne pewne koszty teraz, ale zazwyczaj są one dużo mniejsze niż w przypadku całkowitego odwołania pobytu czy konferencji. Przesunięcie ich umożliwia hotelowi zaksięgowanie przychodu w danym roku budżetowym. Co ważniejsze, takie odsunięcie podróży w czasie pozwoli na uspokojenie się sytuacji do czasu zażegnania zagrożenia – mówi Szymczyk.

Problemem może okazać się sytuacja, w której przez większość roku nie będą dostępne skuteczne metody leczenia koronawirusa. Wtedy przekładanie terminów wydarzeń i pobytów zamieni się w rezygnacje i wywoła batalie sądowe, jeśli strony nie dojdą do porozumienia.

Marlena Kosiura, analityk portalu InwestycjewKurortach.pl, ocenia, że na epidemii najbardziej ucierpią miejsca noclegowe w miastach, nie tylko hotele, ale również mieszkania wynajmowane turystom.

– Wbrew obiegowej opinii w czasie dużych wydarzeń biznesowych i kulturalnych przyjeżdżający uczestnicy nocują nie tylko w hotelach, ale też prywatnych apartamentach. Hotele miejskie, głównie należące do międzynarodowych sieci, opierają swój biznes na wynajmie pokoi dla turystów zagranicznych, w tym na zdecydowanej większości pracowników korporacji i dużych firm – mówi Kosiura. – Jeśli chodzi o kurorty, sytuacja wygląda odwrotnie. Tam hotele i obiekty noclegowe mogą otrzymać dodatkową falę rezerwacji. Podobnie było w 2017 r. – po fali zamachów w kurortach basenu Morza Śródziemnego w poprzednich latach – dodaje.

Rodzimi hotelarze mogą po cichu liczyć na zwiększony popyt w tegorocznym sezonie wakacyjnym – w zależności od tego, jak wirus rozwinie się w naszym kraju. – Trudno wyobrazić sobie sytuację, że z obawy przed koronawirusem zdecydowana większość Polaków zupełnie rezygnuje z wypoczynku wakacyjnego w kurortach. Jeśli już, to jako mniej bezpieczne na pewno zostaną skreślone wyjazdy zagraniczne niż Polska – przewiduje Kosiura.

Ekspertka podkreśla jednak, że problemem dla branży hoteli i obiektów noclegowych w kurortach może być opóźniony moment składania rezerwacji przez gości.

– Hotele i tak od dawna z tym się borykają. O ile jeszcze kilka lat temu rezerwacje dokonywane były już zaraz po feriach, to w ostatnich latach moment rezerwacji, a tym samym wpłacenia zaliczki, przesunął się na koniec wiosny – maj, a nawet czerwiec. Dla hoteli sytuacja taka jest bardzo zła, gdyż obiekt de facto do końca nie wie, na ile uda mu się sprzedać wakacyjne pobyty i w jakich cenach. Tymczasem to właśnie sezon letni w przypadku obiektów nadmorskich pozwala osiągnąć zyski, które w dużej mierze pozwalają na całoroczne funkcjonowanie – podsumowuje Kosiura.

Co z inwestycjami?

W 2019 r. z rąk do rąk przeszły w Polsce hotele o wartości około 290 mln euro. Jak sytuacja z wirusem może wpłynąć na rynek inwestycyjny?

– Raczej nie odstraszy kupujących, ale sprzedający mogą się wstrzymać. Wystawianie hotelu w trudnym dla branży momencie może utrudnić uzyskanie satysfakcjonującej ceny. W konsekwencji możemy obserwować przejściowe zmniejszenie liczby transakcji – mówi Dariusz Książak.

Zdaniem Marleny Kosiury nie będzie negatywnego wpływu na popyt na apartamenty w kurortach czy pokoje w condohotelach. – Inwestorzy indywidualni, ale i biznesowi, którzy planują hotele czy firmy doradcze, nie analizują aż tak wnikliwie potencjalnych czynników ryzyka. O wirusach i zamachach zapomina się w biznesie równie szybko, jak o sezonie ze słabą pogodą. Po roku, dwóch latach nikt nie pamięta gorszych okresów – mówi ekspertka.

Strach przed koronawirusem powoduje, że coraz częściej słychać o odwoływanych czy przekładanych wyjazdach służbowych i dużych imprezach. Dość wspomnieć międzynarodowe targi nieruchomości MIPIM w Cannes i międzynarodowe forum inwestycji hotelowych IHIF w Berlinie. Przed światową branżą hotelarską trudny sezon.

Wakacje w Polsce

Pozostało 95% artykułu
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu