A czym się jedna niedziela różni od drugiej? Np. pogodą – tego jednak w Polsce przewidzieć z całkowitą pewnością się nie da. Szczególnie pod koniec października czy na początku listopada. Ale są kraje, w których jest to łatwiejsze Na przykład kraje na południu. A kogo stać, by tam pojechać na weekend, np. wyborczy? Wiadomo – bogatych. Ci zaś to elektorat liberałów, takich z Platformy Obywatelskiej. Trzeba więc wybrać taką niedzielę, która kończy długi weekend, tak by wyborcy PO i Nowoczesnej wyjechali na Kanary, gdzie temperatura wynosi w tym okresie ok. 20 stopni. Na Maderze zresztą podobnie.

Ale czy ten przepis na wygraną w kilku kluczowych miastach, gdzie w ogóle dojdzie do drugiej tury, jest na pewno dobry? Może się okazać, że PiS padnie ofiarą własnych troskliwie hodowanych stereotypów. Wyborcy partii rządzącej rzeczywiście są statystycznie mniej zamożni od tych popierających PO. Statystyki poziomu mobilizacji nikt nie robił, ale może być coś w tym, że średnio zwolennicy PiS są zdeterminowani bardziej. I na to liczy obecna władza – w drugiej turze nawet kilkaset głosów może mieć decydujące znaczenie.

Dość jednak spojrzeć na protesty pod sądami czy czarne marsze w wielkich miastach, by wiedzieć, że to właśnie w nich opozycja ma swoje mateczniki, które w determinacji przewyższają nawet członków klubów „Gazety Polskiej". Tam liberalni wyborcy pójdą głosować, choćby prosto z samolotu. Może się też zdarzyć tak, że ci, którzy po pierwszej turze stracą swojego kandydata czy kandydatkę, przerzucą swoje głosy na kandydata PO, PiS ma bowiem niewielką zdolność koalicyjną. Zmiany w kodeksie wyborczym oparte na „kalkulatorze zwycięstwa" zbudowanym na krótkowzrocznych prognozach i stereotypach mogą się okazać bronią obosieczną.