Zdarza się, że w cywilizowanych krajach ważni urzędnicy lądują na ławie oskarżonych, jeśli podczas swej służby publicznej sprzeniewierzyli się swej misji. Ale elementem trwałości instytucji jest to, że ich poprzedni szefowie otaczani są pewnym szacunkiem, choć nie pełnią już swoich funkcji. Bo ciągłość instytucjonalna to kwestia powagi całego państwa.

W krajach mniej cywilizowanych totalna wojna polityczna pochłania wszystko. Krytyka poprzedników jest źródłem legitymizacji następców, a ciągłość instytucjonalna uważana jest raczej za wadę niż zaletę. Zatem po każdej zmianie władzy albo zmianie frakcji w obrębie tej samej władzy czyści się wszystkie stanowiska, upokarzając poprzedników, by pokazać, że to my jesteśmy tymi dobrymi i musimy posprzątać po tych złych. W krajach postradzieckich byli premierzy czy prezydenci lądują w więzieniach albo muszą ze swych krajów uciekać. Permanentne wymiany kadrowe prowadzą zaś do zaburzenia ciągłości instytucjonalnej państwa i jego służb.

Szczególnie dotyczy to służb specjalnych. Ich totalne czyszczenie po poprzednikach stało się w balansującej między Wschodem a Zachodem Polsce najbardziej wyrazistym przykładem zaburzonej ciągłości. Gorliwość w wyrzucaniu i prześladowaniu ludzi pracujących za poprzedniej władzy przewyższa gorliwość w zwalczaniu prawdziwych wrogów państwa.

Dla PiS jednym z głównych celów po wyborach w 2005 r. było zlikwidowanie WSI i stworzenie CBA. Gdy PO przejęła władzę w 2007 r., zaczęła „depisyzację" służb, której zwieńczeniem było zwolnienie Mariusza Kamińskiego przed upływem jego kadencji szefa CBA przez Donalda Tuska po wybuchu ujawnionej przez „Rzeczpospolitą" afery hazardowej. Po 2015 r. z kolei PiS ludzi Tuska w służbach zwalczał z gorliwością większą, niżby to byli obcy agenci, a nie oficerowie polskich służb specjalnych. Zmuszono do rezygnacji Pawła Wojtunika, szefa CBA od 2009 r., odbierając mu dostęp do informacji niejawnych pod byle pretekstem. A następnie zaczęto go czołgać i grillować.

Wymiana szefów służb – z wyjątkiem kadencyjnego de facto szefa CBA – to prawo każdego kolejnego rządu. Rząd musi mieć stuprocentową pewność, że jego oczy i uszy znajdują się w rękach ludzi, do których mają całkowite zaufanie. Ale czym innym jest wymiana kierownictw poszczególnych służb, a czym innym przeprowadzanie w nich czystek i następnie grillowanie poprzedników. Jeśli ktoś z nich popełnił przestępstwo, niech sprawa trafi do sądu. Ale jak na razie od trzech prawie lat słyszymy o strasznych potwornościach popełnianych przez służby w czasach Tuska, ale jak dotąd żadna ze spraw nie zakończyła się prawomocnym wyrokiem w sądzie.