Tragiczny jest przede wszystkim wynik lidera ludowców, który uzyskał według  pierwszych sondaży zaledwie 2,5 proc. Jeszcze w maju w tym kandydacie widziano przez chwilę lidera całej opozycji, po falstarcie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, której wyniki wtedy zaczęły pikować. Niektóre sondaże nie tylko wieszczyły udział Kosiniaka-Kamysza w II turze, ale nawet obiecywały zwycięstwo nad Andrzejem Dudą. Tak się jednak nie stało.

Prezesowi PSL zabrakło odwagi, a jego sztabowcom strategicznego myślenia. Gdyby Kosiniak-Kamysz poparł majowe wybory forsowane przez PiS, otworzyłby sobie drogę do pretendowania do miana lidera opozycji, a nawet do powalczenia o prezydenturę lub co najmniej o bardzo dobry wynik. Dołączył jednak do zwolenników przesunięcia wyborów. To otworzyło Koalicji Obywatelskiej drogę do wymiany Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego.

Dla Kosiniaka-Kamysza zaczęła się droga w dół. Umiarkowanego kandydata, piewcę polityki koncyliacyjnej wyborcy porzucali na rzecz wyrazistego Rafała Trzaskowskiego, a część pewnie wybrała Andrzeja Dudę. Ostatecznie poparcie dla szefa ludowców spadło do kompromitującego poziomu. Prezes PSL zmarnował wielką szanse wybicia się na nowy, nieosiągalny dotąd poziom. Dziś jego los jako politycznego lidera jest niepewny i przywództwo może być kwestionowane przez przeciwników wewnątrz partii.

Niedzielne wybory to również klęska Roberta Biedronia. W niedzielę prysł mit o złotym chłopcu nowej lewicy, który jest w stanie zatrząść polityczną rzeczywistością w Polsce. Biedroń okazał się za słabym kandydatem, aby bić się o najwyższy urząd w państwie. A jego kampania była nierówna, mało energiczna, a miejscami wręcz kameralna. Na jego słaby wynik wpłynęło mało entuzjastyczne wsparcie współliderów lewicy Adriana Zandberga i  Włodzimierza Czarzastego, co może wskazywać, że eksperyment scalania trzech lewicowych tworów w jedną całość się nie powiódł.

Dyskusyjny pozostaje też sukces Krzysztofa Bosaka. Ponad 7 proc. głosów można uznać za dobry wynik. Czy jednak ugładzony, stworzony na potrzeby kampanii wizerunek, który pozwolił mu na zdobycie takiego poparcia, nie sprawił, że Bosak stał się mniej atrakcyjny dla polityków, którzy na żadne kompromisy z „systemem" iść nie chcą, a stoją za jego plecami? To pewnie pokażą kolejne miesiące.