Dąbrowska: Czym się różni wróbelek?

Po wycofaniu z wyścigu prezydenckiego Małgorzaty Kidawy-Błońskiej możemy wybierać już tylko między różnymi modelami jednego politycznego produktu, jakim jest mniej lub bardziej konserwatywny ojciec rodziny w średnim wieku.

Aktualizacja: 19.05.2020 14:09 Publikacja: 18.05.2020 18:55

Dąbrowska: Czym się różni wróbelek?

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Rafał Trzaskowski deklaruje, że „nie ma wroga na opozycji", a jego przeciwnikiem będzie w kampanii przede wszystkim prezydent Andrzej Duda. To szlachetne stwierdzenie, lecz niestety kompletnie fałszywe. W centrum sceny zrobił się bowiem taki tłok, że trzeba mocno pracować łokciami, jeśli się chce z tego miejsca dojść do drugiej tury.

Precyzyjne badania wykonywane przez różne firmy sondażowe pokazują, że prezydent Polski, zdaniem jej obywateli, powinien być „mężczyzną w średnim wieku, niezbyt postępowym, ale za to opiekuńczym". Ot, ideał ojca rodziny. Dobrze też, jeśli nie będzie miał zbyt wyrazistych czy – broń Boże! – radykalnych poglądów w żadnej sprawie. To dlatego PiS stara się zrobić z kandydata Koalicji Obywatelskiej ekstremistę ruchów LGBT, choć to misja skazana raczej na niepowodzenie.

Po wycofaniu z wyścigu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej mamy więc już samych „ojców rodziny" do wyboru, nawet jeśli w przypadku Roberta Biedronia będzie to rodzina niestandardowa. To zresztą jest jedną z przyczyn, dla których czas zagrożenia pandemią okazuje się dla kandydata Lewicy mało łaskawy. Nie jest to moment na rozwiązania niestandardowe.

Jakie są więc różnice między kandydatami politycznego centrum, którzy chcą wejść do drugiej tury razem z urzędującym prezydentem? Programowo nie ma właściwie żadnych. Hołownia, Kosiniak-Kamysz i Trzaskowski politycznie się od siebie nie różnią w znaczący sposób. No, może kandydat KO jest nieco mniej konserwatywny, a przynajmniej tak się przedstawia, skutecznie wyrzucając ze stawki Biedronia.

W tej sytuacji różnice trzeba sobie wypracować. Szymon Hołownia uważa za swoją wielką zasługę fakt, że jest kandydatem niepartyjnym. Rafał Trzaskowski z kolei podkreśla swe doświadczenie samorządowca. Władysław Kosiniak-Kamysz jak na razie pomysłu nie ma. A skoro różnice są kosmetyczne, na znaczeniu zyskuje polityczne zaplecze, pomoc struktur partyjnych i sympatia mediów. I właśnie dlatego największe szanse na wybicie się z miękkiego centrum ma kandydat KO.

Jeżeli więc nie popełni rażącego błędu, może zostać prezydentem kraju. Bo w drugiej turze będzie miał zadanie prostsze – łatwiej się bowiem odróżnić od urzędującego prezydenta, który jest królem memów i rapuje o ostrym cieniu mgły, niż od dobrze przygotowanych kolegów z politycznego, spokojnego centrum.

Rafał Trzaskowski deklaruje, że „nie ma wroga na opozycji", a jego przeciwnikiem będzie w kampanii przede wszystkim prezydent Andrzej Duda. To szlachetne stwierdzenie, lecz niestety kompletnie fałszywe. W centrum sceny zrobił się bowiem taki tłok, że trzeba mocno pracować łokciami, jeśli się chce z tego miejsca dojść do drugiej tury.

Precyzyjne badania wykonywane przez różne firmy sondażowe pokazują, że prezydent Polski, zdaniem jej obywateli, powinien być „mężczyzną w średnim wieku, niezbyt postępowym, ale za to opiekuńczym". Ot, ideał ojca rodziny. Dobrze też, jeśli nie będzie miał zbyt wyrazistych czy – broń Boże! – radykalnych poglądów w żadnej sprawie. To dlatego PiS stara się zrobić z kandydata Koalicji Obywatelskiej ekstremistę ruchów LGBT, choć to misja skazana raczej na niepowodzenie.

Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budownictwo socjalne to błędna ścieżka
Komentarze
Michał Płociński: Polska w Unii – koniec epoki młodzieńczej. Historyczna zmiana warty