Kilkudziesięciu nazistowskich kolaborantów z Belgii, a prawdopodobnie także z Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Szwecji i Szwajcarii, dostaje wciąż emerytury od niemieckiego państwa. Lata spędzone w służbie nazistowskiego agresora są traktowane jako praca na rzecz niemieckiego państwa. Co więcej – do stażu pracy wliczane są także lata spędzone w belgijskim więzieniu, gdzie ewentualni emeryci odbywali wyroki za kolaborację.

Sprawa była już poruszana w Belgii kilka lat temu, w ostatnich dniach temat odżył, bo komisja spraw zagranicznych niższej izby parlamentu zobowiązała rząd do zajęcia się tą kwestią i pozbawienia kolaborantów tych dodatkowych apanaży. A przynajmniej ich opodatkowania, bo okazuje się, że transfery z Niemiec nie są w ogóle zgłaszane w urzędach skarbowych. Przy okazji się wydało, że „nazistowscy emeryci" są również w innych krajach Unii Europejskiej.

Zobowiązanie dla belgijskiego rządu może jednak okazać się trudne do wykonania. Bo władze w Belgii nie mają nazwisk obdarowanych, tymi dysponują Niemcy. One z kolei się tłumaczą, że zgodnie z prawem benefity są wypłacane przez poszczególne landy i nie ma żadnej centralnej bazy danych. Co więcej, rzekomo nie wiadomo nawet, jak odróżnić tych, którzy dostają pieniądze za pracę, od tych, którzy byli kolaborantami. Bo te informacje są w różnych instytucjach. A w Niemczech jest silna tradycja niełączenia różnych baz danych, co jest reakcją na wszechobecne i wszechwiedzące państwo w czasach Hitlera. Kilka lat temu do jednego z niemieckich landów pojechała belgijska delegacja. Na podstawie tej wizyty i różnych innych działań Belgowie wywiedli, że takich emerytów jest w ich kraju 28. A zaraz po wojnie było ich 38 tys., przez te lata jednak przy życiu pozostało tylko 28 osób.

W czasie konferencji aliantów w Poczdamie w 1945 roku anulowano wszystkie dekrety Hitlera, ale tego, który jest podstawą wypłacania emerytur kolaborantom, akurat nie. Niemcy przestrzegają zatem prawa. Sposobem na rozwiązanie tego problemu i poznanie danych oraz opodatkowanie emerytur mogłoby się okazać prawo unijne, które zobowiązuje państwa członkowskie do wymiany informacji o wypłacanych wzajemnie świadczeniach emerytalnych. Dyrektywę można by wykorzystać do wymierzenia historycznej sprawiedliwości.