Efekt wyjątkowo delikatnego nosorożca? Trudno przesądzić, czy w dłuższej perspektywie „taśmy Kaczyńskiego" przyczynią się do upadku Prawa i Sprawiedliwości. Wydaje się raczej, że to kolejna warstwa śniegu czy – jak kto woli – błota, która przykleja się do rozpędzającej się kuli. Ta jednak zawsze może zostać wyhamowana i nie ma pewności, dokąd doleci.

Na razie, porzucając metafory, dowiadujemy się, że na skutek konieczności codziennego wykuwania strategii w sprawie taśm w PiS nastąpiły „opóźnienia programowe". To niewiele dla tych wszystkich, którzy spodziewali się zmiany władzy. To jednak sporo dla tych, którzy do tej pory uważali partię Jarosława Kaczyńskiego za „teflonową" i odporną na wszystko. Ale pytanie o program, który ma zostać zaprezentowany, jest trudne także z innego powodu: w sytuacji, w jakiej znalazł się PiS, trzeba wyjątkowo uważnie wymierzyć ofertę dla „nowoczesnych patriotów" uwodzonych przez premiera Mateusza Morawieckiego i „patriotów narodowo-katolickich" – i tak mających już spore pretensje o brak całkowitego zakazu aborcji i zbytnią łaskawość dla wrogów. W którąkolwiek stronę by się przesunąć, kołdra odkrywa „ten drugi bok". I nic nie da się zrobić. Jedyną szansą są te coraz rzadsze sytuacje, kiedy dodatkową kołdrę dostarcza wróg, czyli opozycja, tak jak w przypadku ataku pod TVP na Magdalenę Ogórek. Czy na takie właśnie przypadki będą liczyć politycy PiS? Pocieszyć ich może chyba tylko to, że bardzo trzeba się zasłużyć, żeby swoje wychodzone i wywalczone miejsce w partii stracić. Ministrów broni opozycja, składając kolejne wnioski o odwołanie, a lokalnych bossów – układy, które stworzyli w województwach i powiatach. Ale to właśnie po taśmach się zmienia, bo sytuacja jest coraz trudniejsza i prezes potrzebuje kadr z żelaza, by skutecznie walczyć z efektem nosorożca.