Michał Płociński: Najnowszy sondaż pokazuje, jak ciekawa zrobiła się kampania na ostatniej prostej

Sondaż przeprowadzony na niecały tydzień przed wyborami pokazuje, że dopiero 18 maja rozstrzygnie się sporo ważnych bitew. Bo wybory prezydenckie to nie tylko starcie faworytów: Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego, ale i walka o istotne polityczne cele, które chcą zrealizować Sławomir Mentzen, Szymon Hołownia, Magdalena Biejat i Adrian Zandberg. A sondaż stawia tu sporo pytań.

Publikacja: 13.05.2025 20:56

Debata kandydatów w wyborach prezydenckich w TVP, 12 maja

Debata kandydatów w wyborach prezydenckich w TVP, 12 maja

Foto: TVP

„Gdyby wybory prezydenckie odbywały się w najbliższą niedzielę...” – pyta od kilku miesięcy IBRiS w sondażach dla „Rzeczpospolitej”. I wreszcie pytanie to wybrzmiało naprawdę poważnie, bo rzeczywiście się odbywają już w najbliższą. W badaniu przeprowadzonym na niecały tydzień przed głosowaniem dostajemy prawdę o kampanii prezydenckiej: kto do ostatniej prostej gonił – i nie dogonił; kto się potknął na ostatnim wirażu; kto ma szansę zaskoczyć, choć w połowie okrążenia spisywaliśmy już go na straty; no i kto komu – a tu już żadna ze sportowych metafor nie pasuje – podbiera elektorat, który w teorii nie powinien tak radykalnie zmieniać poglądów.

Sondaż: Czy przewaga Rafała Trzaskowskiego nad Karolem Nawrockim wystarczy? 

Rafał Trzaskowski zwycięstwo do 18 maja dowiezie, pytanie tylko: jakie? 7 pkt proc. przewagi nad Karolem Nawrockim (32,3 do 25,2 proc.) to wciąż sporo, więc mijanka na ostatniej prostej raczej nie wchodzi w grę. Ale gdyby jego realna przewaga w niedzielę stopniała do np. 4,5 pkt proc., to wszyscy zaczniemy opowiadać o wyrównanym starciu i że nic nie jest pewne, gra zaczyna się od nowa.

Czytaj więcej

Nowy sondaż prezydencki „Rzeczpospolitej" nie pozostawia złudzeń, kto jest faworytem wyborów. Ale...

Nawrocki na ostatniej prostej jednak mocno się poobijał, wcale szybko nie goni. Słyszymy, że zawiódł własny sztab kluczeniem w sprawie mieszkania i musi odbudować zaufanie nie tylko wyborców, ale nawet swoich współpracowników. Nie jest jednak na pewno na straconej pozycji i druga tura – jak mówi prof. Jarosław Flis, oceniając nasz sondaż – „będzie na żyletki”. Ale już w pierwszej czekają nas inne, bardzo ciekawe starcia. Wręcz małe, ale ważne polityczne bitwy.

18 maja zapowiada się starcie o przyszłość nie tylko Sławomira Mentzena i Szymona Hołowni, ale też Konfederacji i Trzeciej Drogi

Sławomir Mentzen ostatnio mocno się w sondażach opuścił i o 19-proc. poparciu ze swojego piku może tylko pomarzyć. Ale 11,2 proc. – jak słyszymy z Konfederacji – wcale nie jest odbierane jako zły wynik, bo te wybory dla nich to tylko przygrywka do najważniejszej kampanii – parlamentarnej – która ruszy już właściwie 19 maja. Pytanie więc, w którą stronę poparcie Mentzena pójdzie w niedzielę: jeśli w kierunku 10 proc. (albo nawet poniżej), to już nikt nie będzie robił dobrej miny do złej gry; jeśli ku 13–14 proc., to misja umocnienia się jako trzeciej siły politycznej zostanie wykonana.

Może to wciąż nie jest kraj dla lewicy, ale zaczyna się dziać coś ciekawego. Coraz wyraźniej widać np. przepływ wyborców od Sławomira Mentzena do Adriana Zandberga

Podobne pytanie stoi przed Szymonem Hołownią, którego spisywaliśmy już na straty i który 7,9 proc. poparcia jeszcze dwa miesiące temu wziąłby pewnie w ciemno. Jeśli pójdzie ono w górę – wszyscy uznamy to za jego sukces; takie 10 proc. w niedzielę okrzykniemy pewnie największą niespodzianką wyborów. Ale jeśli pójdzie w dół i marszałek Sejmu właściwie zrówna się z Magdaleną Biejat czy nawet Adrianem Zandbergiem, to klapa. Szczególnie że Trzecia Droga liczy na to, że po wyborach prezydenckich wzrośnie jej siła negocjacyjna w koalicji przed spodziewaną dużą rekonstrukcją rządu. Już słychać było przechwałki, jak to zaraz wykorzystają politycznie przepaść w wynikach Hołowni i Biejat.

Wybory prezydenckie 2025: Kto wygra na lewicy – Magdalena Biejat czy Adrian Zandberg?

Właśnie – Biejat i Zandberg. Na lewicy wszystkim rośnie, nawet „imperatorka” internetu Joanna Senyszyn może jeszcze zaskoczyć kilkoma procentami. Bo może to wciąż nie jest kraj dla lewicy, ale zaczyna się dziać coś ciekawego. Coraz wyraźniej widać np. przepływ wyborców od Sławomira Mentzena do Adriana Zandberga. Tu czuję się trochę spełniony, bo zapowiadałem to od dawna, podkreślając podobieństwa w ich diagnozie rzeczywistości, np. zrozumienie trudnej sytuacji młodego mężczyzny mieszkającego z rodzicami, wskazywanie podobnych winnych: system, elity, „dziaderskie” pokolenie Solidarności… I o tym na pewno więcej pogadamy niedługo w podcaście z Esterą Flieger, bo to fascynujące, jak głosuje młody mężczyzna. 

Czytaj więcej

„Rzecz w tym”: Dlaczego młode kobiety głosują na Konfederację? I kim są „faceciki”?

Zandberg może tymi głosami podgonić, pewnie nawet ma szansę przeskoczyć kandydatkę partii Włodzimierza Czarzastego. Umocni wtedy swoje Razem i zbuduje siłę lewicowej opozycji wobec rządu Donalda Tuska. Ale Biejat też ma mocne karty, bo idący na prawo Trzaskowski oddaje jej wielu (pytanie, jak wielu?) mocno liberalnych obyczajowo wyborców, którzy Tuska jednak lubią i żadne Razem im nie w głowie. No, dzieje się ciekawie – na dole stawki może nawet najciekawiej.

I tak kampania nudna jak flaki z olejem, w której do patodebaty w Końskich nie działo się właściwie nic, na ostatniej prostej nabiera kolorów. 18 maja rozstrzygnie się więc całkiem sporo ważnych politycznych bitew. Ale w jednym biegu, tym najważniejszym, konkurenci rozpoczną dopiero drugie okrążenie.

„Gdyby wybory prezydenckie odbywały się w najbliższą niedzielę...” – pyta od kilku miesięcy IBRiS w sondażach dla „Rzeczpospolitej”. I wreszcie pytanie to wybrzmiało naprawdę poważnie, bo rzeczywiście się odbywają już w najbliższą. W badaniu przeprowadzonym na niecały tydzień przed głosowaniem dostajemy prawdę o kampanii prezydenckiej: kto do ostatniej prostej gonił – i nie dogonił; kto się potknął na ostatnim wirażu; kto ma szansę zaskoczyć, choć w połowie okrążenia spisywaliśmy już go na straty; no i kto komu – a tu już żadna ze sportowych metafor nie pasuje – podbiera elektorat, który w teorii nie powinien tak radykalnie zmieniać poglądów.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: 224 minuty piekielnych mąk, czyli co zapamiętamy z prezydenckiej debaty w TVP?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Debata w duchu Twittera (dziś X)
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Czy po debacie Karol Nawrocki pozwie Szymona Hołownię za nazwanie go kłamcą?
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Czy krótka pamięć zaważy na wyniku wyborów prezydenckich?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Nudna debata ludzi zmęczonych. Wygrali ci, którzy poszli spać