Nie wiem, ile i jakie taśmy ma „Gazeta Wyborcza". Prawdopodobnie jest to zapis wszystkich lub większości spotkań Geralda Birgfellnera na Nowogrodzkiej. A najbliższe dni pokażą, kto naprawdę będzie miał problem.
Mimo iż taśmy nie budują wizerunku Jarosława Kaczyńskiego jako szlachetnego eremity, to jednak – na podstawie tego, co wiemy, i logiki, która każe zacząć grillowanie od materiału o najcięższym kalibrze – trudno będzie postawić prezesowi PiS inne zarzuty niż etyczne. Faktem bowiem jest, niezależnie od tego, jaką mamy wizję moralności w polityce, że w sprawie wieżowców cała aktywność prezesa odbywała się w ramach legalnych struktur i odpowiednich delegacji.
Na dodatek samorząd warszawski ostatecznie nie dał gwarancji „wuzetki", omawiany z prezesem Pekao kredyt nie został udzielony, a wieżowce są tylko pięknie zwizualizowane na jakiejś nieistotnej prezentacji. Mówiąc krótko, afera umarła w stanie embrionalnym.
Zostają dwie rzeczy. Proces cywilny, jaki wytoczył Birgfellner spółce Srebrna z tytułu poniesionych strat, i kwestia czysto etyczna, czyli ewidentne mieszanie przez prezesa Kaczyńskiego polityki i biznesu. Prezes łączy role lidera partii i osoby prowadzącej działalność gospodarczą. Jednak w ramach struktur pozapartyjnych. Czy polskie prawo tego zakazuje? Niech się wypowiedzą eksperci.
A jaka jest praktyka? I tu dotykamy istoty rzeczy. Otóż PiS nie jest jedyną partią, która czerpie pożytki z posiadanego majątku. Spory majątek odziedziczyły takie partie, jak SD, PSL czy SLD. Ustawa o partiach politycznych zakazuje prowadzenia przez partie polityczne działalności gospodarczej. W myśl tych przepisów partia może pozyskiwać dochody z majątku pochodzące jedynie m.in. z oprocentowania środków zgromadzonych na rachunkach bankowych i lokatach, z obrotu obligacjami Skarbu Państwa i bonami skarbowymi Skarbu Państwa, ze zbycia należących do niej składników majątkowych, a także może użyczać posiadane nieruchomości i lokale jedynie na biura poselskie, senatorskie oraz biura radnych gminy, powiatu albo województwa. Dlatego też struktury partyjne obrastają fundacjami, które już takich zakazów nie mają. I koło zaczyna się kręcić.