Największe wrażenie przejście Joanny Muchy z Platformy Obywatelskiej do ruchu Polska 2050 Szymona Hołowni zrobiło na... prawicy. Co nie znaczy, że ten transfer jest bez znaczenia. Szczególnie że od dłuższego czasu dbała o wizerunek polityka merytorycznego, a nie tylko bijącego pianę. Zajmowała się pandemią, robiąc wszystko, co może poseł opozycji – pisząc interpelacje, analizując dane. Można ją też było spotkać na różnego rodzaju dyskusjach czy seminariach poświęconych szerszym trendom czy zjawiskom. W tym sensie jej odejście to problem dla największej partii opozycyjnej.

Ale jej decyzja jest tylko symptomem większego problemu PO. W niedzielę mija dokładnie 20 lat od słynnej konwencji założycielskiej w Trójmieście. Z powodu pandemii partia nie może nawet porządnie upamiętnić tego wydarzenia. Jej liderzy boją się też, że ogłaszanie teraz nowego programu może nie spotkać się z zainteresowaniem opinii publicznej, której uwagę przykuwa głównie akcja szczepień. Problemem PO jest też to, że ma dziś wrogów po obu stronach. Że jest to wyjątkowo niekorzystne położenie, okazało się jesienią, gdy głównym tematem była kwestia aborcji. PO nie chciała się przesunąć ani zbyt w lewo, by nie robić miejsca PSL, ani też zbytnio w prawo, by nie zostawiać pola lewicy. Ale jej najpoważniejszy problem to kłopot personalny. W Platformie jest mnóstwo osób, które mają świetne kwalifikacje, by zostać wiceprzewodniczącymi partii. I choć kilka osób ma ambicje, by stanąć na czele tego środowiska, brakuje kogoś, kto miałby charyzmę porównywalną z liderem innej partii opozycyjnej – Szymonem Hołownią.

Bez wątpienia lider Polski 2050 ma sporo cech, które przyciągają uwagę. Coraz lepsze wyniki w sondażach pokazują, że istnieje społeczne oczekiwanie na coś nowego. To dla niego dobra wiadomość. Ale jest też i sporo złych. Poza zmęczeniem PiS-em i Platformą wyborcy Hołowni nie są zbyt spójni. Katolicy widzą w nim katolika, liberałowie liberała, a lewicowcy – człowieka z lewicową wrażliwością. Hołownia gromadzi dziś też elektorat młody i zbuntowany, pełniąc trochę podobną rolę, jak niegdyś Janusz Palikot czy Paweł Kukiz, a w pewnym stopniu też Ryszard Petru. Ale tak nie da się działać na dłuższą metę – ugrupowania stworzone przez tych polityków nie odgrywają dziś poważniejszej roli: albo zniknęły, albo dołączyły się do większych. Hołownia zapewnia, że z jego ruchem będzie inaczej. Ale dlaczego tak miałoby się stać?