Wywiad prezesa Kaczyńskiego i rozmowa o płacy minimalnej to część działań komunikacyjnych sztabu po konwencji w Lublinie. Bo okazało się, że nie wszystkie sprawy udało sie przekazać tak, by nie wywołało to politycznego zamieszania. Postulat dotyczący płacy minimalnej to sprawa, która pojawiła się zarówno dlatego, że takie były wyniki badań wewnętrznych PiS dotyczących potrzeb wyborców (gdzie płace były na najwyższym miejscu) jak i działanie, które wpisuje się w szerszą filozofię obozu władzy. Budowa "polskiego państwa dobrobytu" w wizji PiS nie może odbyć się bez wyższych płac, tak samo jak zmiana tego jak działa polska gospodarka. Ale od konwencji w Lublinie coraz więcej spraw wymagało wyjaśnienia. We wtorek wieczorem rzecznik rządu Piotr Muller ponownie podkreślił, że ZUS od dochodu będzie naliczany tylko dla mikroprzedsiębiorców, a obecny ryczałt pozostanie. Od wtorku zapewnia o tym zarówno minister Jadwiga Emilewicz, jak i premier Mateusz Morawieckiej.

ZUS to jednak nie wszystko. Opozycja coraz mocniej zaczęła podnosić argument, że płaca minimalna uderzy w przedsiębiorców i gospodarkę. Dlatego prezes PiS mówił dziś na przykład, że prezes NBP Adam Glapiński zapewniał go, że gospodarce nic nie grozi. To próba wyjaśnienia i uspokojenia nastrojów, zwłaszcza w elektoracie partii rządzącej.

W ostatnim etapie kampanii do Sejmu każda turbulencja może mieć poważne skutki. Płaca minimalna to nośny argument, ale już zmiany w ZUS wywołały falę kontrowersji. Zaangażowanie prezesa partii do wyjaśniania tych zmian pokazują, że PiS bardzo dba o to, by turbulencje nie zmieniły się w coś poważniejszego. Zwłaszcza, że opozycja bardzo szuka dla siebie chwili, w której udałoby się narzucić w kampaniii nową dynamikę, niekorzystną dla obozu władzy.