Zarówno Kuchciński, informując o swojej dymisji, jak i Kaczyński podkreślali, że w całej sprawie nie doszło do złamania prawa. Czyli w zasadzie powtórzyli to, o czym politycy PiS mówili od kilkunastu dni. Skoro jednak wszystko było zgodne z prawem, to dlaczego marszałek – jeszcze niedawno przedstawiany przez PIS jako nieomal najlepszy w historii marszałek Sejmu, musi odejść? 

Ano dlatego, że głos zabrał lud, którego nic nie jest w stanie rozgniewać tak bardzo, jak władza, która nadużywa swoich przywilejów. Wątpliwości co do konstytucyjności tego czy tamtego działania władzy – to temat skomplikowany, dobry dla profesorów prawa. Ekspresowy tryb przyjmowania ustaw, które trzeba potem wielokrotnie poprawiać? Cóż, władza zrywa z imposybilizmem, można jej to i owo wybaczyć. Nawet konfliktowanie się z różnymi grupami społecznymi (nauczyciele, opiekunowie osób niepełnosprawnych) ujdą na sucho, jeśli są to grupy odpowiednio małe. Wystarczy jednak, że powstanie wrażenie, iż obecnie rządzący przyszli do władzy po wygody i dochody – i już powstaje niebezpieczeństwo, że w polityce socjalnej nie wystarczy programów z plusem do utrzymania większości.

Im dłużej trwałaby obrona wijącego się jak piskorz i zmieniającego zeznania Kuchcińskiego, tym większe byłoby ryzyko, że takie wrażenie na temat obecnej ekipy rządzącej zaczęłoby się upowszechniać. Im więcej media ujawniałyby nazwisk polityków PiS-u, ich małżonek, dzieci, rodziców i sąsiadów, którzy korzystali z powietrznej taksówki oferowanej im przez marszałka Sejmu, tym większa byłaby szansa, że rozeźleni obywatele z tej grupy, która normalnie jest politycznie neutralna, mogliby pójść do wyborów tylko po to, aby ukarać pychę rządzących. Tej dymisji nie dało się już uniknąć.

Ale przy okazji tej dymisji – na co warto zwrócić uwagę – prezes Kaczyński przemycił myśl, która ma uspokoić wszystkich tych, którzy mogliby się na władzę w związku z całą historią pogniewać i na złość rządzącym pójść do wyborów i poprzeć opozycję (choć normalnie na wybory nie chodzą). Prezes PiS wystąpił w roli trybuna ludowego. Powiedział: choć nie zrobiliśmy nic złego, to jednak zrobimy tak, jak według was jest dobrze. Głos ludu to głos PiS-u. A więc nie musicie się martwić i możecie zostać w domu – my zajmiemy się Polską. A jak zdarzy nam się zrobić coś nie tak – to wystarczy, że tupniecie nogą i my to poprawimy. Oni (Donald Tusk i spółka) tak by nie zrobili.  

W kontekście skutków, jakie ta afera mogłaby mieć dla PiS to przekaz absolutnie kluczowy. I może okazać się skuteczny.