Publiczna działalność Marka Lisińskiego, byłego już szefa fundacji „Nie lękajcie się”, od początku budziła kontrowersje. Wiele osób drażnił konfrontacyjny ton, jaki narzucał dyskusji o pedofilii w Kościele. Nie stronił od mocnych słów i ataków na biskupów, którym zarzucał m.in. brak wiarygodności. Przekonywał, że idzie mu wyłącznie o dobro ofiar oraz o to, by żaden ksiądz nigdy nikogo nie skrzywdził.

Rysa na jego wizerunku pojawiła się w ubiegłym roku, gdy kuria diecezji płockiej w reakcji na kolejne ataki zdecydowała się na upublicznienie listów, jakie wysyłał do tamtejszych biskupów. W jednym z nich w zamian za wypłatę 200 tys. zł obiecywał milczenie, a nawet wycofanie się z działalności w fundacji.

Pytania w tej sprawie Lisiński zbywał milczeniem i wiele osób wciąż wierzyło w szczerość jego intencji. Sporo osób, które w przeszłości zostały wykorzystane seksualnie przez duchownych, w nim – ofierze księdza pedofila – widziało swojego reprezentanta. Człowieka, który będzie walczył o ich prawa, który doprowadzi do wyjaśnienia ukrywanych przez hierarchów przypadków pedofilii. Jego pozycja jeszcze się wzmocniła, gdy w lutym, przyjmując go na audiencji w Watykanie, papież Franciszek pocałował jego rękę. Dziś, gdy okazuje się, że Lisiński miał wyłudzić pieniądze od innej ofiary księdza pedofila, a od braci Sekielskich domagał się pieniędzy za występ w filmie oraz udostępnienie im kontaktów do pokrzywdzonych, ci, którzy mu zaufali, muszą czuć się podle. Po raz kolejny stali się bowiem ofiarami.

Lisiński przeprosił za to, że zawiódł zaufanie, wycofał się z działalności w fundacji, a ona sama przeprowadza audyt i sprawdza, czy z jej kont były prezes nie wyprowadził pieniędzy. Nie zmienia to jednak faktu, że sama utraciła wiarygodność. Przynajmniej w oczach tych, którzy – nie ufając Kościołowi – jej postanowili powierzyć swoje sprawy. Odzyskanie ich zaufania będzie trudne, ale obecne władze „Nie lękajcie się” muszą podjąć taką próbę. Nawet jeśli razi agresywny styl fundacji lub niektórych jej reprezentantów, to w walce z pedofilią wciąż może ona odgrywać ważną rolę.