Polska - Korea Południowa 3:2. Stefan Szczepłek: Gra mało zespołowa

Po trzech meczach bez zwycięstwa Polacy wreszcie wygrali, ale nie dali wielu powodów do optymizmu. Zwycięstwo nad Koreą, która nie pokazała niczego poza solidnością to obowiązek. Ale trzeba się było solidnie napracować.

Aktualizacja: 28.03.2018 07:12 Publikacja: 27.03.2018 23:24

Polska - Korea Południowa 3:2. Stefan Szczepłek: Gra mało zespołowa

Foto: AFP

Bramki strzelały gwiazdy: Robert Lewandowski z podania Kamila Grosickiego, Grosicki po podaniu Krzysztofa Mączyńskiego i Piotr Zieliński - sam, jak na treningu. Gdyby nie indywidualności, byłoby kiepsko. A przecież to jest gra zespołowa. W pierwszej połowie Polacy przeprowadzili cztery akcje i zakończyli je dwoma golami. W drugiej, kiedy już na boisku nie było Lewandowskiego, nie udało im się skonstruować ani jednej. Gol Zielińskiego padł w doliczonym czasie i jest wyłącznie jego zasługą.

Koreańczycy grali zupełnie inaczej niż Nigeryjczycy w piątek. Afrykanie agresywnie atakowali, nie dawali nam czasu ani miejsca na przygotowanie akcji. Koreańczycy w pierwszej połowie ograniczali się do dobrze zorganizowanej obrony. Mogliśmy robić z piłką co się nam podoba. Ale im bliżej bramki, tym było gorzej. W drugiej części, kiedy goście nie mieli czego bronić i zagrali ofensywnie, okazało się, że nawet ich mało wyszukane ataki sprawiają nam kłopoty.

Wojciech Szczęsny i Łukasz Skorupski mieli bez porównania więcej pracy niż Łukasz Fabiański i Bartosz Białkowski w spotkaniu z Nigerią.

To też o czymś świadczy. Znowu graliśmy systemem z trzema obrońcami, który po raz kolejny się nie sprawdził. Zawodnicy nie rozumieją się między sobą, obydwa gole dla Korei padły po złym ustawieniu, bo gracze pogubili się i nie bardzo wiedzieli kto kogo powinien pilnować. Pomocnicy dołożyli swoje, bo nie pomogli obrońcom.

Piotr Zieliński strzelił piękną bramkę, ale to był jeden z nielicznych jasnych momentów w jego wykonaniu. Miał okazję pokazać, że kiedy nie ma Lewandowskiego i Grzegorza Krychowiaka to on jest liderem. Nie pokazał. Pomysł ustawienia Artura Jędrzejczyka na prawej pomocy nie był najlepszy. Ale gdzie powinien grać Jędrzejczyk, silny fizycznie, dobrze strzelający głową, mający jednak kłopoty w obronie - nie wiem.

To samo dotyczy Macieja Rybusa, tracącego piłkę, nie pomagającego obrońcom. On z kolei lepszy był w ataku, bo przynajmniej potrafi dośrodkować. Taras Romanczuk jak na debiut zagrał poprawnie. Nie było go za bardzo widać, ale przynajmniej nie popełniał prostych błędów, jak większość jego bardziej doświadczonych nowych kolegów w kadrze.

Adam Nawałka sprawdził w dwóch meczach 25 zawodników, w tym czterech bramkarzy. Kadra na mundial liczy 23. Mamy jedną gwiazdę światową (Lewandowski), dwóch dobrych równorzędnych bramkarzy (Fabiański, Szczęsny), europejskiego prawego obrońcę (Piszczek), niezłego pomocnika (Zieliński) oraz nie zawsze nawet wyróżniającą się w swoich klubach, przeciętnych w skali Europy pozostałych. Oraz Jakuba Błaszczykowskiego, leczącego kontuzję. Jest nadzieja, że Krychowiak i Milik osiągną jeszcze wysoką formę. Ale pewności nie ma.

Kibic będzie wierzył zawsze. Proponowałbym jednak nie przywiązywać się do myśli, że jedziemy na mundial po medal.

Bramki strzelały gwiazdy: Robert Lewandowski z podania Kamila Grosickiego, Grosicki po podaniu Krzysztofa Mączyńskiego i Piotr Zieliński - sam, jak na treningu. Gdyby nie indywidualności, byłoby kiepsko. A przecież to jest gra zespołowa. W pierwszej połowie Polacy przeprowadzili cztery akcje i zakończyli je dwoma golami. W drugiej, kiedy już na boisku nie było Lewandowskiego, nie udało im się skonstruować ani jednej. Gol Zielińskiego padł w doliczonym czasie i jest wyłącznie jego zasługą.

Pozostało 82% artykułu
Komentarze
Michał Płociński: Polska w Unii – koniec epoki młodzieńczej. Historyczna zmiana warty
Komentarze
Izabela Kacprzak: Ministrowie i nowi posłowie na listach do europarlamentu to polityczny cynizm Donalda Tuska
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Adam Bodnar ujawnia nadużycia ws. Pegasusa. To po co jeszcze komisja śledcza?
Komentarze
Mirosław Żukowski: Chińczycy trzymają się mocno. Afera z dopingiem zamieciona pod dywan?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy