Informacja, że to absolwenci studiów informatycznych najlepiej sobie radzą na rynku pracy, dla nikogo nie jest chyba zaskoczeniem. Młodzi ludzie, którzy wybierają studia pod kątem przyszłych wynagrodzeń, nie muszą nawet czekać na najnowsze dane z ogólnopolskiego systemu monitorowania ekonomicznych losów absolwentów szkół wyższych (ELA). Niemal co miesiąc jest ogłaszany kolejny raport płacowy potwierdzający opłacalność studiów informatycznych i specjalizacji w technologiach teleinformatycznych (ICT), która jeszcze bardziej zyskała na wartości w czasie pandemii.

Polscy maturzyści dobrze to rozumieją, skoro informatyka od kilku lat otwiera listę najbardziej popularnych kierunków studiów przyciągających największą liczbę kandydatów. Chociaż eksperci i doradcy do spraw kariery zachęcają, by w wyborze studiów kierować się zainteresowaniami, a najlepiej pasją, to wyniki rekrutacji na studia wskazują, że młodzi ludzie – zapewne też pod wpływem rodziców – kierują się głównie względami racjonalnymi. Najnowsza lista podsumowująca wyniki rekrutacji na rok akademicki 2020/2021 dość dokładnie odpowiada prognozom dotyczącym przyszłościowych zawodów – z uwzględnieniem wpływu pandemii. Ten wpływ widać we wzroście popularności medycyny (która trafiła do pierwszej piątki) i psychologii, która awansowała na drugie miejsce wśród najbardziej popularnych w 2020 r. kierunków. W tym przypadku spore znaczenie mogły mieć informacje o wywołanym przez kryzys pandemii boomie na usługi psychologów.

Najnowsze dane z systemu ELA mogą być też szansą dla polskich uczelni, które zmagają się z niżem demograficznym, a także widocznym w ostatnich latach (nie tylko w Polsce) odwrotem od studiów. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, o ile w roku akademickim 2010/2011 studiowało prawie 41 proc. młodych ludzi w wieku 19–24 lata, o tyle w roku 2019/2020 już tylko 36 proc. W tegorocznym sondażu prawie połowa polskich nastolatek wskazała, że swoją przyszłość zawodową widzą w roli influencerki z własnym kanałem na YouTubie, Instagramie czy TikToku. Podobne marzenia o karierze w mediach społecznościowych, która łączy pieniądze i sławę, królują też wśród młodych ludzi z Zachodu, choćby z USA, gdzie ambicje naukowe dodatkowo ogranicza rosnący koszt studiów.

U nas tej bariery kosztowej na uczelniach publicznych nie ma, ale pewien odwrót od studiów jest po części efektem rozczarowania tysięcy młodych ludzi, którzy w latach 90. XX wieku masowo oblegali wyższe uczelnie, a potem niemal równie masowo zasilali szeregi bezrobotnych. To z bezrobotnych absolwentów uczelni rekrutowała się duża część emigracji, która po 2004 r. ruszyła na Wyspy Brytyjskie i do Irlandii, gdzie chowali dyplom do szuflady i pracowali fizycznie. Co więcej, analizy rynkowe z ostatnich lat dowodziły, że pracodawcom najbardziej brakuje wykwalifikowanych fachowców, a media podkreślały, że najlepiej opłacani spawacze, kucharze czy fryzjerzy zarabiają nie gorzej niż poszukiwani programiści Java. Dane GUS i badania wynagrodzeń pokazują jednak, że nauka popłaca, a studia – zwłaszcza te techniczne – zapewniają wyższe zarobki i skuteczniej chronią przed bezrobociem i kryzysem. Młodzi są chyba tego świadomi, skoro w zeszłym roku po raz pierwszy od lat wzrosła liczba studentów polskich uczelni.