Grzegorz Siemionczyk: Emocjonalny kryzys

Oddziaływanie epidemii na gospodarkę w dużej mierze zależy od tego, jak przekłada się ona na nasze zwierzęce instynkty.

Publikacja: 23.03.2021 20:00

Grzegorz Siemionczyk: Emocjonalny kryzys

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Przychody dużych firm handlowych w IV kwartale ubiegłego roku zwiększyły się o ponad 22 proc. rok do roku, najbardziej od co najmniej dekady. To wynik zupełnie niezrozumiały w kontekście restrykcji, które obowiązywały w tym okresie w związku z drugą falą epidemii Covid-19, w tym zamknięcia galerii handlowych w listopadzie.

Handel nie był jedyną branżą, która najwyraźniej radziła sobie wtedy nieźle. W kwartale, w którym PKB Polski – szeroka miara aktywności w gospodarce – zmalał o niemal 3 proc. w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku, zyski dużych firm wzrosły o 12 proc. To rekordowo dobry wynik jak na ostatni kwartał roku. W jakiejś mierze był to zapewne efekt księgowych zabiegów przedsiębiorstw, które chciały wcześniej wykazać spadek przychodów i skorzystać z tarcz antykryzysowych. Ale nie tylko. Jak inaczej wytłumaczyć to, że w IV kwartale o 43 tys. zwiększyła się liczba pracujących i była o 88 tys. większa niż rok wcześniej?

Wszystkie te statystyki kłócą się z powszechnym przekonaniem, że antyepidemiczne restrykcje rujnują gospodarkę. To przekonanie skutkuje też zdziwieniem, że ekonomiści w reakcji na kolejną falę epidemii oraz restrykcji nie prześcigają się w cięciu prognoz. W większości nadal spodziewają się, tak jak na początku roku, że polski PKB zwiększy się w tym roku o ok. 4 proc.

Spotkałem się z wyjaśnieniem, że duża część autorów tych prognoz pracuje w państwowych bankach, więc uprawia propagandę sukcesu. Prawda jest bardziej prozaiczna. Wpływ pandemii na gospodarkę jest nieoczywisty, czego ilustracją są przytoczone wstępne dane, i stale się zmienia. Po pierwsze, dlatego że ewoluuje zestaw stosowanych przez rządy – nie tylko nasz

– restrykcji, po drugie, dlatego że firmy i konsumenci dostosowują się do nowych realiów. Przede wszystkim jednak to, jak epidemia wpływa na gospodarkę, zależy

od tego, jak przekłada się na nasze zwierzęce instynkty, choćby strach. Konsumpcja spada, gdy masowo zaczynamy się wirusa bać, ale rośnie, gdy coś zaszczepi w nas optymizm, jak w IV kwartale informacje o – nomen omen – szczepionkach. Fluktuacji tych nastrojów nie są zaś w stanie przewidzieć najbardziej wyrafinowane modele najwybitniejszych analityków.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację