Bankowa konkurencja osłabnie. Na bank

Aktualizacja: 04.10.2019 06:10 Publikacja: 03.10.2019 16:29

Bankowa konkurencja osłabnie. Na bank

Foto: Adobe Stock

Wyrok TSUE daje nadzieję tysiącom frankowiczów. Banków nie zniszczy, ale przyspieszy konsolidację branży. I wzrost opłat dla klientów. Zarobią prawnicy. I audytorzy.

Jak elektrokardiogram zawałowca wyglądają czwartkowe kursy akcji banków notowanych na GPW. A to rosną po kilka procent, a to spadają pod kreskę. Pokazuje to, jak duży problem mają inwestorózy z oceną skutków czwartkowego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ws. kredytów indeksowych opartych na frankach.

Wyrok TSUE jest generalnie po myśli bankowych klientów. W uproszeniu mówiąc, otwiera możliwość uwolnienia się od garbu dodatkowego długu, jaki narósł w wyniku gwałtownego wzrostu kursu franka po wybuchu światowego kryzysu. Jednak nie dla wszystkich. I nie od razu.

Po pierwsze dotyczy, kredytów indeksowanych do franka, ale wyrażonych w złotych. A tych jest nieco ponad połowa z hipotek frankowych (reszta to kredyty zawierane i spłacane bezpośrednio w szwajcarskiej walucie). Po drugie, chcąc wyegzekwować swoje prawa potwierdzone przez TSUE, klienci muszą pozwać banki. A to oznacza wiele pracy dla prawników, którzy już od miesięcy w poszukiwaniu klientów prężą muskuły jak internet długi i szeroki. Ich szanse na sukces rosną, bo z roku na rok zmienia się orzecznictwo sądów, które ostatnio o wiele przychylniejszym okiem patrzą na roszczenia frankowiczów.

Sprawy sądowe będą się jednak ciągnąć miesiącami, jeśli nie latami. Oznacza to, że finansowe konsekwencje czwartkowego orzeczenia TSUE dla banków – szacowane w skali sektora na grubą sumę 60 mld zł – rozciągną się w czasie. To akurat jest korzystne nie tylko dla instytucji finansowych, ale pośrednio także dla całej gospodarki. Konieczność szybkiego jednorazowego zawiązania rezerw zmusiłaby część banków do gwałtownego szukania dokapitalizowania. I ograniczyła możliwości kredytowania firm oraz konsumentów, co byłoby bardzo niekorzystne w obliczu nadciągającego z Zachodu ostrego hamowania koniunktury gospodarczej.

Gdyby orzeczenie TSUE przyszło w 2010 r., skutki byłyby dużo poważniejsze. Frankowe kredyty stanowiły wówczas jedną piątą wszystkich udzielonych ludności i firmom. Dzisiaj to 9 proc. Banki – zdaje się – liczyły, że wraz z biegiem czasu spłacane hipoteki walutowe przestaną być dlań problemem. Ale się przeliczyły.

Instytucje finansowe będą chciały sobie odbić straty – z jednej strony szukając oszczędności i np. redukując zatrudnienie, a z drugiej podnosząc prowizje i opłaty dla ogółu klientów. Akcjonariusze oczekują wszak zwrotu z zainwestowanego kapitału…

Nie zdziwię się, gdy niektórzy uznają, że inwestycja w polskim sektorze bankowym przestała być perspektywiczna i postanowią się wycofać. Przyspieszy to proces konsolidacji tego rynku. A ograniczenie konkurencji nigdy nie jest dla klientów korzystne.

Wyrok TSUE daje nadzieję tysiącom frankowiczów. Banków nie zniszczy, ale przyspieszy konsolidację branży. I wzrost opłat dla klientów. Zarobią prawnicy. I audytorzy.

Jak elektrokardiogram zawałowca wyglądają czwartkowe kursy akcji banków notowanych na GPW. A to rosną po kilka procent, a to spadają pod kreskę. Pokazuje to, jak duży problem mają inwestorózy z oceną skutków czwartkowego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ws. kredytów indeksowych opartych na frankach.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację