"Andrzej Duda często stosował łaskę, kierując się 'względami humanitarnymi' (np. złym stanem zdrowia) – jak wobec skazanego za oszustwo (decyzja z 19 maja) czy za m.in. fałsz materialny (z 23 marca). Z kolei 14 marca prezydent ułaskawił aż siedem osób – to rekord – w tym skazaną za uszkodzenie ciała (łaska dotyczyła wpłaty na cel społeczny) i nietrzeźwego rowerzystę recydywistę. A także – i to rzadkość – osobę skazaną za zgwałcenie małoletniego krewnego" - pisały we wtorkowej "Rzeczpospolitej" Izabela Kacprzak i Grażyna Zawadka.
- Andrzej Duda ułaskawił osobę, która dopuściła się innej czynności seksualnej wobec osoby małoletniej. To są poważne przestępstwa. Pan prezydent Duda zdecydował, że osoba skazana za te czyny nie ma już zakazu zbliżania się do ofiary. Twierdzą, że to na wniosek ofiar. Ktokolwiek miał do czynienia z ofiarami przemocy wie, czym jest syndrom sztokholmski, wie jaka jest wielka presja społeczna (...), a jednocześnie, że są to sprawy niewybaczalne - mówiła Nowacka.
- Domagamy się natychmiastowych wyjaśnień: cóż takiego stało się, panie prezydencie, że zdecydował pan o zdjęciu zakazu zbliżania się przestępcy do ofiary? - pytała Nowacka.
- Cóż takiego dzieje się, że prezydent Rzeczypospolitej zajmuje się ułaskawianiem osoby, która znęcała się nad bliskimi? - kontynuowała posłanka.
- To jest coś niewyobrażalnego, ten pedofil został też skazany za znęcanie się nad bliskimi. Dotychczasowe wyjaśnienia ze strony PiS nie są wystarczające. Prezydent dokonuje aktu łaski w imieniu wszystkich obywateli - mówił z kolei poseł Koalicji Obywatelskiej Jan Grabiec.