Rzeczpospolita: Jak Pan reaguje na informacje, które podał dziennik „Fakt”? Czy to było zaskoczenie?
Paweł Deresz: Jest to przerażająca wiadomość, ale przede wszystkim dla tych, którzy nie byli w Moskwie i w Smoleńsku, którzy nie widzieli poćwiartowanych ofiar, którzy nie brali udziału w czasie identyfikacji zwłok.
Oczekuje Pan przeprosin ze strony ówczesnych władz?
Oczekuje przede wszystkim przeprosin ze strony polskiej prokuratury, która moim zdaniem zaniedbała swoje obowiązki, bo mogła dopilnować i być obecna w trakcie każdej identyfikacji zwłok. A jeśli prokuratorzy nie zdążyli tego zrobić tego w Moskwie, to mogli identyfikować ciała w Warszawie, już po ich przewiezieniu. Niestety ówczesna prokuratura tego nie dopilnowała, stąd te wielkie pomyłki. Gdyby identyfikowano zwłoki i stwierdzono bałagan wówczas, to nie mielibyśmy teraz żadnych problemów.
Od polityków nie oczekuje pan przeprosin? Np. ze strony Ewy Kopacz?