Krystyna Łuczak-Surówka, wdowa po oficerze BOR Jacku Surówce, który zginął w katastrofie smoleńskiej, zabrała głos w sprawie ekshumacji szczątków ofiar.
Na swoim profilu na Facebooku podkreśliła, że proces ten będzie dla wielu rodzin kolejną osobistą tragedią. "Czy jesteście w stanie choć trochę wyobrazić sobie jak to jest być targanym z każdej strony od tylu lat? Czy śmierć to za mało? Czy ktoś Was szturcha nad grobem najbliższej osoby?" - napisała.
Wdowa pisze, że: "Oczekuje szacunku i spokoju. Czy to aż tak dużo? Za chwile społeczeństwo unurza nas najbliższych ofiar w błocie nie tylko tych pozwów składanych przez przyjaciół władzy (wybaczcie sarkazm, to też rodziny, ale słaba jestem), jednak przede wszystkim unurza nas w błocie wynurzeń na temat ekshumacji robionych "za państwowe pieniądze".
Łuczak-Surówka podkreśla, że on i inni bliscy nie zgadzają się na ekshumacje i nie mają na nie siły. "Tylko kogo to interesuje? Ekshumacji, które wiążą się dla nas z koniecznością zorganizowania kolejnego pogrzebu." - tłumaczy.
Wdowa odniosła się także do spraw odszkodowań. Podkreśliła, że nie otrzymała po mężu renty, a kiedy się o nią starała, została "tylko upokorzona po nic". Dodała też, że "nie chce niczyjej łaski". "Nikogo nie dziwi, że o milionowe odszkodowania pozwy do sądów składają tylko bliscy z obozu obecnej władzy rządzącej? sądzicie, że nikt im nie zasugerował, by teraz złożyć? Ja nie mam renty po mężu, choć zginął na służbie w 2010 (przysięgał poświęcić zdrowie czy nawet życie zaczynając służbę w 2001). Renty odmówiono mi, bo "miałam tylko 36lat" a kiedy koledzy męża dopominali się i mnie popchnęli by złożyć dokumenty to unurzano mnie w błocie biurokracji i tylko upokorzono po nic. Nie chcę niczyjej łaski. Lepiej lub gorzej radzę sobie od ponad 6,5 roku. Sama. Nie oczekuje łaski, tylko szacunku i nie znam kraju, w których funkcjonariusz ginie na służbie a wdowa nie dostaje renty. Poza własnym krajem i własnym przykładem" - pisze Łuczak-Surówka.