Liu Shiyu, szef urzędu nadzorującego rynek papierów wartościowych, spotkał się na początku listopada w Pekinie z przedstawicielami 30 domów maklerskich i funduszów. Przekonywał ich, że ekonomiści powinni "myśleć na wyższym poziomie" i tworząc prognozy brać pod uwagę linię Komunistycznej Partii Chin oraz interesy państwa. Liu stwierdził, że dzięki temu nie będą oni wprowadzali w błąd inwestorów w swoich raportach.
Tego typu sugestie dawane przez regulatora instytucjom finansowym mogą być uznane za oznakę niepokoju władz sytuacją gospodarczą w Chinach. Wzrost gospodarczy w trzecim kwartale zwolnił do 6,5 proc. To wciąż wysokie tempo, ale najgorsze od kryzysowego 2009 r. Indeksy koniunktury gospodarczej PMI wskazywały, że w zeszłym miesiącu chiński przemysł i sektor usług znalazły się na krawędzi stagnacji. Shanghai Composite, czyli główny indeks giełdy w Szanghaju, stracił od tegorocznego szczytu 25 proc. i schodzi coraz głębiej w bessie. A przecież wojna handlowa z USA dopiero się rozkręca a jej skutki dla chińskiej gospodarki zaczną być silniej odczuwalne dopiero w pierwszych miesiącach przyszłego roku.