Dyskonty jak taran idą przez polski rynek handlowy. Przy relatywnie małej liczbie sklepów mają już 33,2 proc. udziału w sprzedaży żywności w Polsce – wynika z najnowszych danych firmy Nielsen. Oznacza to, że w ciągu roku na koniec lipca 2018 r. zdobyły kolejne 0,8 pkt proc. udziału.
Metoda na sukces
Biorąc pod uwagę, że na ok. 90 tys. sklepów dyskontowych tylko ok. 4 tys. należy do sieci, to ich poziom rynkowego powodzenia jest ogromnym sukcesem. Do tego firmy uczą się na zmianach zachowań klientów. Gdy dyskonty zaczynały podbój polskiego rynku, stawiały na niskie ceny, zaś jakość produktów czy zwłaszcza wygląd sklepów miały drugorzędne znaczenie.
Taka strategia pomogła im dotrzeć do oszczędnych i raczej mniej zarabiających klientów. Tkwiłyby nadal w tej niszy, gdyby nie postanowiły zaatakować pozycji sieci supermarketowych – poszerzyły ofertę, poprawiły standard sklepów, a okazyjnie, np. w okolicach świąt, wprowadzały nawet produkty z półki premium. Z tego powodu supermarkety już tracą udziały, z rynku zniknęła Alma, o przetrwanie walczy Piotr i Paweł.
Jednak nawet tak udana strategia nie gwarantuje sukcesu na zawsze. – W Polsce dyskonty mogą liczyć maksymalnie na przekroczenie poziomu 40 proc. udziału w rynku, dalej nie pójdą – mówi Andrzej Faliński, prezes Forum Dialogu Gospodarczego. – Dlatego może przekroczą poziom 5 tys. placówek, ale dalej ich sklepy zaczną się kanibalizować. Wtedy zaatakują pozycje sieci partnerskich i franczyzowych – dodaje.