Na początku marca w Ministerstwie Kultury padła deklaracja, że resort zajmie się ustawą o jednolitej cenie książki, której projekt opracowała Polska Izba Książki. Sprowadza się on do wprowadzenia na rok od wydania książki stałej jej ceny, kiedy sprzedawcy nie mogliby jej obniżać.
Ustawa w zamierzeniu ma pomóc małym księgarniom, które nie mogą rywalizować cenowo z dużymi sieciami, przez co wypadają z rynku – w 2016 roku zamknięto 10 procent. Padały też propozycje wprowadzenia ulgi podatkowej dla kupujących książki, aby ożywić popyt. Sprzedaż książek spada, obecnie to już poniżej 2,5 mld złotych rocznie.
Sprawa wciąż jest otwarta i nie wiadomo, jaki będzie jej kształt. – Analizujemy projekt ustawy Polskiej Izby Książki, biorąc pod uwagę zarówno głosy zainteresowanych środowisk, jak i czytelników – podaje biuro prasowe Ministerstwa Kultury. – Rozważane są różne rozwiązania i udogodnienia, jednak analizy w tej sprawie wciąż trwają – dodaje.
Ogłaszając konsultacje, wicepremier Piotr Gliński podał termin dwutygodniowy, a minęły dwa miesiące. Co więcej, wcale nie były one tak otwarte, jak zapowiadano. – Chcieliśmy wziąć udział w konsultacjach, ale ministerstwo odpowiedziało, że jest już wystarczająco wielu uczestników – podaje biuro prasowe sklepu Merlin.
O skutkach ustawy handlowcy też nie chcą za bardzo mówić. – Nie znamy ostatecznego projektu, nie chcemy komentować ewentualnych implikacji związanych z ustawą – wyjaśnia sieć Biedronka.