Żywe karpie w sklepach przed świętami to od lat coraz rzadszy widok. Klienci wolą kupować ryby, których już nie trzeba ubijać z różnych względów – jedni nie chcą patrzeć na męczące się w warunkach sklepowych zwierzęta, inni nie chcą się męczyć. Sieci handlowe dobrze wyczuwają zmiany w nastawieniach klientów i coraz powszechniej rezygnują ze sprzedaży żywych ryb. Hodowcy narzekają trochę, że sieci handlowe w tym roku zdecydowały się na zamianę żywego karpia na karpia na tackach w ostatniej chwili.

- Kilka sieci zrezygnowało z żywego karpia na rzecz tacek, ale stało się to w ostatnim momencie. W tej chwili robi się spore zamieszanie na rynku. Przetwórnie nie zdążą się przestawić na tak duże ilości – mówiła Dziennikowi Wschodniemu Katarzyna Stachowicz, prezeska Oddziału Lubelskiego Związku Producentów Ryb.

Według Dziennika Wschodniego z żywych ryb zrezygnowały Auchan, część sklepów E.Leclerc, Biedronka czy Lidl. Sprzedaż żywych karpi planuje za to Kaufland. Z deklaracji sieci handlowych cieszą się obrońcy praw zwierząt, którzy podkreślają, że te zwierzęta tak samo czują i cierpią, jak inne chociaż nie wydają głosu. I przypominają, że prawa tych zwierząt były jawnie łamane. Co każdy mógł zaobserwować w pierwszym lepszym sklepie – ryby przeważnie były trzymane w przepełnionych zbiornikach i wyraźnie nie cieszyły się dobrostanem. Tymczasem zalecenia są jasne – ryb nie może być więcej niż 1 kg na litr wody, a wodę należy zmieniać minimum co 48 godzin. Zakupiona ryba powinna być umieszczana w pudełku wypełnionym wodą, otwartym lub mającym szczeliny umożliwiające dopływ tlenu i na tyle dużym, by ryba mogła przyjąć naturalną pozycję. Tymczasem widok żywych karpi w reklamówkach wciąż nie jest rzadki.

Zniknięcie żywych ryb z sieci handlowych nie oznacza, że klienci, którzy wolą kupić żywą rybę jej nie dostaną. Ryby będą nadal dostępne bezpośrednio u hodowców. Jednak oznacza to, że będą trudniej osiągalne – hodowcy mogą już nie zdążyć ze zorganizowaniem stoisk na popularnych bazarach.